Nad Polskę zmierza niż genueński Boris, a wraz z nim ogromne ilości opadów. Czy czeka nas powtórka z tragicznego 1997 roku? Synoptyk tvnmeteo.pl Arleta Unton-Pyziołek opowiadała na antenie TVN24 o tym, czego możemy spodziewać się w kolejnych dniach.
W południowej Polsce trwają przygotowania przed nadejściem fali opadów związanej z niżem genueńskim Boris. IMGW wydał ostrzeżenia meteorologiczne i hydrologiczne, w czterech województwach obowiązuje również alert RCB.
Pół roku deszczu w cztery dni
Jak wyjaśniła synoptyk tvnmeteo.pl Arleta Unton-Pyziołek, chociaż na chwilę obecną opady są stosunkowo słabe, a skumulowanie deszczu się zmniejszyło, kolejne godziny wcale nie potraktują nas łagodnie. Największe zagrożenie niezmiennie prognozowane jest dla regionów położonych wzdłuż naszej południowo-zachodniej i południowej granicy, od Dolnego Śląska po część Małopolski. Tam suma opadów może wynieść 200 litrów na metr kwadratowy.
- Dużo się mówi o tym, że sytuacja, z którą mamy do czynienia, przypomina rok 1997. Rzeczywiście, jest to klasyczna powodziowa sytuacja w Europie Środkowej - przekazała. - W 1997 (...) na górze Pradziad w górach Jesioniki spadło w sumie 455 l/mkw., a skutki widzieliśmy. W tym roku deszczu ma być w tym rejonie nieco mniej. Wariant optymistyczny zakłada (...) ok. 250 litrów, natomiast Czesi zakładają, że w wariancie pesymistycznym to będzie 355 litrów.
Synoptyk wyjaśniła, że takie sumy opadów średnio notuje się w tym regionie w ciągu półrocza. W ciągu zaledwie czterech dób rzeki i zbiorniki będą zatem musiały przyjąć ogromną ilość wody.
Czy jesteśmy gotowi na wielką wodę?
Według synoptyk naturalne tereny zielone powinny być dobrze przygotowane na taką ilość deszczu. Pewnym ratunkiem okazał się także fakt, że stan większości rzek od tygodni pozostawał niski, a koryta właściwie puste. Obecne prognozy wskazują, że chociaż raczej nie czeka nas powtórka z 1997 roku, niektóre dotknięte wtedy regiony mogą ponownie otrzeć się o niebezpieczeństwo.
- Bez zniszczeń na pewno się nie obejdzie - przekazała Unton-Pyziołek. - Proszę pamiętać, że jeśli spadnie do 150, 200 litrów wody na zlewnie rzek górskich i podgórskich, reakcja będzie szybka, ta woda wyleje się z koryt.
Najtrudniejsza sytuacja prognozowana jest na obszarach od zlewni Nysy Łużyckiej po obszary zasilające Nysę Kłodzką. Niebezpiecznie może być także we Wrocławiu, przez który przepłynie nie tylko woda z opadów nad Polską, ale także z czeskich dopływów Odry, w tym Opawy.
Niż jak cyklon tropikalny
Synoptyk zwróciła uwagę na jeszcze jedną kwestię. Niż genueński Boris, za sprawą którego zawitają do nas ulewy, wykształcił się w specyficznych warunkach - nad wodą o temperaturze powierzchniowej 27 stopni Celsjusza. Przy takiej temperaturze tworzą się cyklony tropikalne.
- Niż genueński to jest taka miniatura cyklonu tropikalnego - przekazała, dodając, że opady nie będą jedynym jego przejawem. - Na terenie Polski spodziewamy się porywów wiatru do 60-80 kilometrów na godzinę, Czesi powyżej 100 kilometrów na godzinę. (...) Drzewa, osłabione ulewami, będą narażone na silne porywy wiatru.
W Polsce niebezpiecznie zacznie się robić w nocy z piątku na sobotę, gdy strefa ulew obejmie Sudety i Kotlinę Kłodzką. W sobotę środek ciężkości opadów przemieści się nieco na wschód, nad Górny Śląsk i Małopolskę, gdzie zatrzyma się na pewien czas, przynosząc więcej wody. Dobrą wiadomością jest jednak fakt, że strefa ulew będzie ruchoma, a najobfitsze opady będą występowały w różnych regionach z różnym natężeniem.
Źródło: TVN24, tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Krzysztof Cesarz/PAP