Małż, który do tej pory znany był jedynie z zapisów kopalnych, został odnaleziony na wybrzeżu Kalifornii. Cymatioa cooki został początkowo uznany za nowy gatunek i dopiero wnikliwe badania pozwoliły naukowcom zidentyfikować mięczaka. Tajemnicą pozostaje, w jaki sposób zwierzę tak długo wymykało się badaczom i miłośnikom zbierania małży.
Odnalezienie zaginionego gatunku może być tak samo ekscytujące, jak odkrycie nowego. Przekonał się o tym Jeff Goddard z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara, który w 2018 roku podczas badań fauny dookoła przylądka Naples Point natknął się na parę małych, półprzezroczystych małży.
- Ich muszle miały tylko 10 milimetrów długości - opowiada badacz. - Gdy się otworzyły, z wnętrza wysunęło się jasne, pasiaste ciało, dłuższe niż skorupa. Wtedy zdałem sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie widziałem tego gatunku.
Wydarzenie to zapoczątkowało wielomiesięczne badania, których wyniki zostały opublikowane w poniedziałek na łamach czasopisma "Zookeys".
Jak igła w stogu siana
Odkrycie zaskoczyło Goddarda, który badał otoczenie Naples Point od wielu lat. Naukowiec wykonał zdjęcia małży, ale postanowił nie zbierać próbek - gatunek wydawał się rzadki. Fotografie trafiły do Paula Valentich-Scotta, emerytowanego kuratora Muzeum Historii Naturalnej w Santa Barbara.
- Byłem zaskoczony i zaintrygowany - wspomina naukowiec - Bardzo dobrze znam tę rodzinę małży i gatunki, które spotykamy wzdłuż wybrzeży obu Ameryk. To było coś, czego nigdy wcześniej nie widziałem.
Valentich-Scott stwierdził, że będzie musiał zobaczyć zwierzę osobiście, aby dokonać właściwej oceny. Goddard wrócił więc do Naples Point, by odnaleźć niewielkiego małża, jednak bezskutecznie. Dopiero dziewięć wypraw później, w marcu 2019 roku, Goddard natknął się na pojedynczy okaz. Malutki mięczak krył się pod kamieniem w towarzystwie innych morskich bezkręgowców, w tym dużego chitona.
Polowanie na mięczaka
Gdy Valentich-Scott otrzymał próbkę, zaczął podejrzewać, że być może znaleziono zupełnie nowy gatunek.
- W tym momencie poczułem, że rozpoczęło się polowanie - wspomina Valentich-Scott. - Kiedy istnieją podejrzenia, że mamy do czynienia z nowym gatunkiem, trzeba prześledzić całą literaturę naukową od 1758 roku do chwili obecnej. Brzmi zniechęcająco, ale przy odrobinie doświadczenia proces może pójść całkiem szybko.
Badacze postanowili prześledzić także zapisy kopalne. W pracy z 1937 roku odnaleźli oni opis i ryciny przedstawiające skamieniałość małża Bornia cooki (obecnie klasyfikowanego jako Cymatioa cooki), pasujące do współczesnego okazu. Valentich-Scott dotarł do zachowanego egzemplarza z Muzeum Historii Naturalnej Hrabstwa Los Angeles. Po dokładnym porównaniu okazów z Naples Point ze skamieniałością, badacz przekonał się, że to ten sam gatunek.
Tajemnica z wodnej toni
Autorów badania zastanawia jedna kwestia - w jaki sposób małż wymykał się wykryciu przez tak długi czas. Goddard wskazuje, że w Południowej Kalifornii istnieje długa tradycja zbierania muszli, włączając w to badania nad trudnymi do znalezienia mikromięczakami.
- Trudno uwierzyć, że nikt nie znalazł nawet muszli naszego słodkiego maleństwa - przyznaje.
Naukowiec podejrzewa, że małże mogły dotrzeć do Naples Point jako larwy, niesione wraz z prądem podczas upałów w latach 2014-2016. Warunki te umożliwiły wielu gatunkom morskim rozszerzenie zasięgu. W zależności od tempa wzrostu i długości życia mięczaka, może to wyjaśniać, dlaczego nikt nie zauważył C. cooki przed 2018 rokiem.
- Na pacyficznym wybrzeżu Baja California znajdują się ogromne, podwodne pola głazów - dodaje Goddard. - Podejrzewam, że Cymatioa cooki na co dzień żyją tam na dole, w ścisłym związku ze zwierzętami grzebiącymi pod głazami.
Źródło: University of California - Santa Barbara
Źródło zdjęcia głównego: Jeff Goddard