Babia Góra, najwyższy masyw Beskidów, swoim wyglądem przypomina Bieszczady, ale jest tak niebezpieczna jak Tatry. O różnych obliczach Kapryśnicy opowiada reporter magazynu "Polska i Świat" Piotr Świerczek.
Babia Góra to masyw w Paśmie Babiogórskim w Beskidach Zachodnich. Krąży o nim wiele legend. Jedna z nich mówi, że powstała w wyniku usypania przez babę kamieni pod domem. W innych historiach na temat Babiej Góry pojawiają się postacie baśniowe: czarownice, diabły i smoki.
Jednak wszyscy, którzy mieli z nią do czynienia, zgodnie mówią, że: jak to baba, bywa kapryśna. Stąd też w języku potocznym nazywana jest Kapryśnicą.
Dwa oblicza
Turyści, którzy wspinają się na najwyższe szczyty masywu, często go bagatelizują. W sezonie letnim wspinaczka na najwyższy szczyt - Diablak - jest wyjątkowo niebezpieczna z powodu gwałtownych burz. Zimą utrudnieniem są śnieżne huragany. Poza tym aura, jaka panuje u podnóży Babiej Góry, nie musi panować i na szczycie.
- Na dole pogoda jest spacerowa, a u góry daje w kość - mówił ratownik Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego Grzegorz Tereszkiewicz.
Nawet bardziej doświadczeni turyści są zaskoczeni tym, jak kapryśna potrafi być pogoda.
- Tutaj co chwilę się coś dzieje. To jest góra o warunkach tatrzańskich - mówił turysta z Łodzi Grzesiek.
- To jest zdradziecka góra i należy ją wziąć na poważnie - wyjaśnia inny turysta Jacek.
Bezmyślność turystów
Na Babią Góra da się wejść. Więcej problemów stwarza zejście. Według instruktorów GOPR, wspinający się na szczyty masywu ludzie tracą orientację, gdyż powyżej granicy lasów brakuje punktów charakterystycznych.
Poza tym turyści zbyt późno ruszają na wędrówkę. Największym błędem jest wspinaczka po godz. 12. Mimo, że uda się wspinającym dotrzeć na szczyt przed zachodem słońca, problemem może okazać się zejście po zmierzchu.
Trudne warunki pogodowe i bezmyślność turystów są przyczyną zabłądzeń, a nawet ofiar śmiertelnych.
Autor: PW/map / Źródło: tvn24