Epidemia koronawirusa SARS-CoV-2 w szybkim tempie rozprzestrzenia się na coraz więcej krajów. We Włoszech w wyniku choroby COVID-19 wywoływanej przez koronawirusa zmarło już 11 osób, w kolejnych europejskich krajach odnotowywane są pierwsze przypadki zakażenia. Goście "Faktów po Faktach" na antenie TVN24 odpowiedzieli na pytanie, co powinna zrobić osoba, która wróciła z kraju, w którym są potwierdzone przypadki wirusa.
Gośćmi Grzegorza Kajdanowicza w "Faktach po Faktach" na antenie TVN24 byli dr Grażyna Cholewińska-Szymańska, konsultant województwa mazowieckiego w dziedzinie chorób zakaźnych oraz dr Paweł Grzesiowski z Centrum Medycyny Zapobiegawczej i Rehabilitacji.
- Jedynym dowodem na istnienie zakażenia jest wykonanie testu, który potwierdzi u człowieka obecność materiału genetycznego wirusa - mówiła Cholewińska-Szymańska.
- Wiele przypadków tej choroby przebiega jak przeziębienie. W związku z tym, jeżeli mamy więcej ludzi z przeziębieniem czy z objawami grypopodobnymi, to komu wykonać ten test, a komu nie? Gdyby policzyć, że mamy po 100 tysięcy tygodniowo zarejestrowanych przypadków grypy i zakażeń grypopodobnych, to w zasadzie wszystkim powinniśmy zrobić test - dodał Grzesiowski.
W Polsce mogły być już osoby zakażone koronawirusem, ale z uwagi na łagodny przebieg infekcji, same się wyleczyły. - Samowyleczeniu ulega 85 procent zainfekowanych osób - wyjaśniła Cholewińska-Szymańska.
Służby medyczne mogły za późno zadziałać
Jak powiedziała Cholewińska-Szymańska, zarówno w przypadku epidemii w Chinach jak i we Włoszech można mówić o lekkim opóźnieniu reakcji służb medycznych. Zgodnie z jej słowami, szpitale zakaźne w Polsce są przygotowane na postępowanie z zakażonymi osobami.
- Musimy odróżnić postępowanie stricte medyczne od przedmedycznego, czyli tego na lotniskach, obserwacji domowej czy nadzoru epidemicznego w ramach kwarantanny domowej. Jeżeli dobrze będzie skoordynowana działalność poszczególnych sektorów, to może będziemy mogli się zająć tymi wszystkimi ludźmi. Na razie nie jest to możliwe. Jeżeli mówi się, że sto tysięcy Polaków w ostatnim czasie przebywało we Włoszech, nie jesteśmy w stanie zrobić testów tym wszystkim osobom, ani nie jesteśmy w stanie dokonać selekcji tych osób. One same muszą się obserwować i same się do nas zgłosić - tłumaczyła.
Gdzie ma się udać osoba, która wróciła z Włoch i nie czuje się dobrze?
- Należy zadzwonić do najbliższej stacji sanepidu, powiedzieć o objawach. Ekspert w sanepidzie musi ocenić na ile jest to realne zagrożenie. Czy skierować daną osobę do szpitala zakaźnego czy to inna infekcja, na przykład grypa. Wśród tych osób, które były hospitalizowane u nas, to była angina, zapalenie zatok, oskrzeli i kilka przypadków grypy. Nie każdy, kto wraca z Włoch, jest potencjalnie narażony na zakażenie koronawirusem - wyjaśniała Cholewińska-Szymańska.
Co ma zrobić osoba, która wróciła z obszaru Włoch, gdzie występują przypadki zakażenia?
Jak odpowiedziała Grażyna Cholewińska-Szymańska, taka osoba powinna dostać od lekarza rodzinnego dwutygodniowe zwolnienie, pozostać w domu i słuchać instrukcji pracownika sanepidu.
- Osoba potencjalnie zagrożona infekcją przechodzi kwarantannę domową. Sama się obserwuje, mierzy codziennie temperaturę i melduje ją pracownikowi sanepidu - mówiła. Dopiero, kiedy dana osoba obserwuje u siebie niepokojące symptomy, wdrażana jest procedura stricte medyczna.
Autor: ps/aw / Źródło: tvn24