Skąd się wziął orkan, co go napędza i do kiedy będzie trwał? Klimatolog Tadeusz Niedźwiedź oraz Krzysztof Markowicz z Instytutu Geofizyki objaśniają czynniki, które odpowiadają za zamieć i wichurę szalejące po Europie. Jak przyznają - to normalne zjawisko, choć nie zawsze dostrzegane. Dwie masy powietrza - chłodną i ciepłą - napędza różnica ciśnień, skutkująca śnieżycą, wichurą i ulewami.
- To, co widzimy za oknem, ma w zasadzie miejsce co roku - tłumaczy Krzysztof Markowicz z Instytutu Geofizyki na Uniwersytecie Warszawskim.
Jego słowa potwierdzają prowadzone przez naukowców statystyki. Każdego roku, w różnym momencie ma miejsce przejście podobnego układu. - Mamy sezon aktywnych, głębokich niżów od wielu lat - przyznaje Markowicz. Pojawiają się po prostu w różnym czasie z różną siłą i nie zawsze są odczuwalne.
- Od czasu do czasu, przy sprzyjających warunkach, powstaje jednak coś takiego, co mamy dzisiaj - przyznaje Markowicz. Zjawisko wywołuje duża różnica ciśnień, będąca warunkiem sprzyjającym powstawaniu silnych porywów wiatru.
Klimatolog przewiduje, że skutki orkanu będziemy odczuwali aż do soboty. - Około niedzieli znajdzie się w środku Rosji, w okolicach Moskwy i bliżej Uralu. Będzie bardzo szybko słabnąć - zapowiada Niedźwiedź.
Skąd się wziął?
Za zjawiska pogodowe, jakie obserwujemy odpowiada ciśnienie - "siła napędowa jakiegokolwiek ruchu w atmosferze" - podkreśla Markowicz.
- Wiatr (jego siła- przyp. red.) zależy od różnicy ciśnień - tłumaczy Markowicz. - Jeszcze w środę mieliśmy bardzo wysokie ciśnienie (ponad 1020 hPa - red.), a następnie przechodzimy do niskiego (około 960 hPa - red.) - przypomina. Dzięki takim różnicom wiatr osiągał prędkość nawet 160 km/h, wyjaśnia ekspert. Różnica wynikała ze starcia się dwóch mas powietrza.
- Na Atlantyku kontaktowało się ze sobą bardzo ciepłe powietrze (pochodzące z wyżu na zachód od Irlandii - red.), a jednocześnie z północy znad Morza Norweskiego i Grenlandzkiego napływało, i nadpływa nadal, chłodne powietrze arktyczne - tłumaczy Niedźwiedź.
- Na kontakcie tych mas powietrza powstało dwa dni temu tzw. drobne zafalowanie na froncie arktycznym, które bardzo szybko uzyskało ruch wirowy - wyjaśnia klimatolog. Jak dodaje, wir na półkuli północnej ma kierunek odwrotny do ruchu wskazówek zegara.
Naturalne towarzystwo
Towarzyszące orkanom marznące deszcze i śnieg to naturalna, częsta konsekwencja wynikająca z nagłych zmian warunków pogodowych.
- To normalne zjawisko - przyznaje. Aktywny front atmosferyczny wypiera ciepłe powietrze do góry i działa jak nagrzana powierzchnia Ziemi. W lato ten proces jest naturalny i jego konsekwencją są burze. W tym przypadku efekt jest nieco wymuszony, przyznaje ekspert, ale także skutkuje wyładowaniami i burzą.
Przewidziane zaskoczenie
Dynamiczny układ byłby trudny do wykrycia na podstawie samych obserwacji. Pół wieku temu nie istniały modele meteorologiczne, które potrafiłyby je przewidzieć. Jak podkreśla Markowicz - gdyby nie ogromny skok nauki naprzód, dziś bylibyśmy bardzo zaskoczeni, a tym samym - zupełnie nieprzygotowani na skalę zjawiska.
- Ten głęboki niż był bardzo wcześnie przewidziany przez obecnie używane modele meteorologiczne - przyznaje klimatolog. - Wszyscy otrzymaliśmy ostrzeżenia co najmniej dwa, trzy dni wcześniej o takiej sytuacji - podkreślał Niedźwiedź.
- Gdyby ta sytuacja, co dzisiaj ma miejsce, zdarzyła się 40 lat temu, moim zdaniem straty byłyby ogromne - podkreśla Markiewicz.
Autor: mb/mj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: sat24.com