Wiadomo już, co było przyczyną niepowodzenia misji marsjańskiego próbnika Phobos-Grunt, którego 9 listopada ub.r. w przestrzeń kosmiczną wystrzelili Rosjanie. Winne awarii jest kosmiczne promieniowanie.
Szef rosyjskiej agencji kosmicznej Władimir Popowkin przedstawił w Woroneżu raport ze śledztwa w sprawie awarii próbnika. Wynika z niego, że zawiódł podatny na promieniowanie kosmiczne "importowany podzespół niskiej jakości".
Nie sabotaż, a promieniowanie
Popowkin sugerował początkowo, że fiasko marsjańskiej misji mogło być wynikiem sabotażu. Jak informują rosyjskie media, podczas konferencji oświadczył jednak, że prawdopodobną przyczyną było promieniowanie kosmiczne.
Szef Roskosmosu stwierdził, że "dwie jednostki" pokładowego systemu komputerowego zresetowały się, zapewne z powodu promieniowania, kiedy próbnik wykonywał drugie okrążenie na orbicie okołoziemskiej.
Importowane zawiniły
Jego zdaniem, niektóre mikrochipy zastosowane w systemie komputerowym próbnika pochodziły z importu i być może ich jakość nie zapewniała ochrony przed promieniowaniem. Nie podał, kto był producentem tych mikrochipów.
Dodał natomiast, że producent próbnika (Stowarzyszenie Naukowo-Produkcyjne im. Ławoczkina) powinien był wziąć pod uwagę ewentualność wpływu promieniowania kosmicznego na funkcjonowanie systemu komputerowego. Jak zapewnił Władimir Popowkin, odpowiedzialni przedstawiciele tego przedsiębiorstwa zostali ukarani.
Zamiast dumy, zawód
Phobos-Grunt wystartował z kosmodromu Bajkonur 9 listopada ub. r. Zdołał wejść na wokółziemską orbitę parkingową, ale wkrótce utracono z nim kontakt, co uniemożliwiło uruchomienie silnika i skierowanie go ku spotkaniu z Marsem.
Według pierwotnych założeń lądownik aparatu miał powrócić na Ziemię w sierpniu 2014 roku z 200 gramami gruntu księżyca Czerwonej Planety, Phobosa.
13-tonowy pojazd kosztował ok. 120 milionów euro. Na pokładzie znajdował się m.in. penetrator gruntu polskiej produkcji o nazwie Chomik.
Szczątki próbnika spadły 15 stycznia do Pacyfiku.
Autor: ls/ŁUD / Źródło: PAP