21 czerwca to najdłuższy dzień roku, czas przesilenia letniego. Pewnie wielu z was umówiło się ze znajomymi na grilla lub ognisko nad rzeką. A czy wiecie, że takie świętowanie to pozostałości staropolskiej obrzędowości związanej z nocą świętojańską?
Noc świętojańska był to czas wielkiego świętowania lata. Obchodzono je w okresie przesilenia słońca, w najkrótszy dzień roku. Był to czas magiczny, pełen obrzędowości i miłosnych wątków. W tę noc wróżono zamążpójście lub staropanieństwo, tracono wianki - bez oporów i lamentów, przepowiadano długie i dostatnie życie.
Sobótka
Sobótki to najbardziej charakterystyczny element nocy świętojańskiej. Były to wielkie ogniska, wokół których zbierali się mieszkańcy wioski. Rozpalano je tradycyjnie, pocierając drewnem o drewno.
- Nazwa sobótka po raz pierwszy wymieniona została w XIII w., jako imię świętej góry Ślęży, którą nazwano Sobótką od rozpalanych na niej ogni obrzędowych - wyjaśnia Barbara Ogrodowska w książce "Polskie obrzędy i zwyczaje".
Wokół sobótek tańczyły ubrane na biało dziewczęta z przepasaną bylicą - czarodziejskim ziołem o wielkiej mocy, i śpiewały miłosne pieśni. Podchodzili do nich kawalerowie i tak zaczynały się wspólne zabawy. Czasami chłopcy rozpalali własne ogniska i popisywali się skokami przez płomienie. Skakano też parami: chłopak z dziewczyną. Udany skok zapowiadał gorącą miłości wierność aż po grób.
Sobótki miały moc oczyszczającą. Wrzucano do nich wspomnianą bylicę, co miało odpędzać złe moce, zwłaszcza działanie czarownic.
Kwiat paproci
To kolejny symbol nocy świętojańskiej. Mówiło się, że zakwita na chwilę o północy przed dniem św. Jana, czyli z nocy 23 na 24 czerwca. Miał świecić niezwykłym blaskiem i wskazywać drogę do ukrytych skarbów. Przed północą udawano się na jego poszukiwanie. Temu, kto go znalazł, zapewniał bogactwo i szczęście.
Poszukiwaniu kwiatu towarzyszyły określone rytuały. Wierzono bowiem, że strzegą go złe moce, a zwłaszcza czarownice i diabły, więc aby ujść cało z wyprawy, trzeba było odpowiednio się zabezpieczyć.
"Szukając kwiatu paproci trzeba było więc np. rozebrać się do naga, przepasać na krzyż zielem bylicy, różańcem lub szkalperzem, trzymać w ręku Pismo Święte, modlitewnik lub inną pobożną książkę, a gdy już odnalazło się paproć, nakreślić wokół niej krąg, kredą święconą. Czekając na kwiat paproci dobrze było rozesłać pod krzakiem cienkie białe sukno, płótno, a najlepiej obrus, zabrany z ołtarza. Gdy kwiat już się ukazał trzeba było lekko potrząsając paprocią, strącić go na przygotowany wcześniej materiał, zawinąć i mocno związać węzeł. Tak zdobyty kwiat paproci należało nieść w milczeniu i nie oglądać się za siebie; w domu położyć go na ołtarzyku domowym", pisze Barbara Ogrodowska.
Wówczas domownicy mieli cieszyć się szczęściem a w każdych zakamarkach domu miały pojawić się złote monety. Co więcej kwiat paproci miał zapewniać znalazcy niewidzialność na życzenie.
Z kwiatem paproci było jak z wygraną w totka. Mało kto wierzył, że go znajdzie, ale wszyscy go szukali. Młodzi takie nocne poszukiwania wykorzystywali na miłosne schadzki, podczas których dziewczyny często gubiły panieńskie wianki.
Wianki
Były symbolem panieństwa. Dziewczyny plotły je z polnych kwiatów, przywiązywały do deski, a w środek wstawiały świecę. W noc świętojańską należało puścić je na wodę. Ich dalszy los odzwierciedlać miał losy panien.
Jeśli szybko odpływały od brzegu z prądem wody lub jeśli złapał je ukochany wróżyły wielką miłość, szybki ślub i długie życie. Natomiast jeśli wianek zaplątał się w wodorosty lub przybrzeżne krzaki dziewczyna miała pozostać panną przynajmniej przez rok. Najgorszą wróżbą było zgaśnięcie świeczki lub zatonięcie wianka. Oznaczało to staropanieństwo, wychowywanie nieślubnego dziecka, a nawet przedwczesną śmierć.
Kąpiel w rosie
W noc słonecznego przesilenia należało położyć się mokrej od rosy trawie albo zanurzyć w stawie czy strumieniu. Taka kąpiel miała zapewniać piękne i zdrowe ciało. Ponadto gwarantowała odwzajemnioną miłość i udane życie rodzinne.
Sabat czarownic
W XIV i X wieku pojawiły się pierwsze oficjalne zakazy sobótek. - Zabraniała ich m.in. ustawa synodalna biskupa Henryka oraz statuty biskupa poznańskiego Andrzeja Łaskarza z 1420 r. - wyjaśnia Ogrodowska. Z kolei zakaz rozpalania ognisk w noc przesilenia na Łysej Górze, nazwanych później sabatem czarownic, wydał pod naciskiem benedyktynów w 1478 r. król Kazimierz Jagiellończyk.
Mimo zakazów, obrzędowość trwała. Zachwyciła się nią m.in Jan Kochanowski i szczegółowo opisał w "Pieśni świętojańskiej o Sobótce".
Autor: mar/rp / Źródło: TVN Meteo