Według raportu Światowej Organizacji Zdrowia siedem milionów ludzi rocznie umiera z powodu zanieczyszczenia powietrza. O przyczynach tego problemu oraz rosnącej świadomości Polaków mówili w programie "Wstajesz i wiesz" na antenie TVN24 Rafał Sonik i Mirosław Proppé.
Smog jest naszą przykrą codziennością. W wielu miastach w Polsce ludzie oddychają powietrzem, w którym znacznie przekroczone są dopuszczalne normy zanieczyszczenia.
- Dzisiaj nie widać było nawet przeciwległej strony Rynku Głównego w Krakowie, a to zaledwie 200 metrów. (...) Kiedy trzy, cztery dni nie wieje wiatr, w Krakowie nie widać praktycznie własnego nosa - mówił w programie "Wstajesz i wiesz" Rafał Sonik, kierowca rajdowy i działacz na rzecz ochrony środowiska.
- Wtedy przede wszystkim trzeba założyć maskę i to zaczyna być coraz bardziej powszechne. Najbardziej zagrożone przez smog są dzieci, ponieważ niska emisja snuje się nad ziemią. Chociaż tego nie widzimy patrząc w dół, to jednak rzeczywiście tak jest - dodał.
Milion ofiar rocznie
Mirosław Proppé, prezes WWF Polska, przypomniał raport Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), według którego z powodu zanieczyszczeń powietrza co roku na świecie umiera siedem milionów osób. W Polsce bilans ofiar wynosi prawie 50 tysięcy ludzi rocznie. Wypełniając cele Porozumienia paryskiego - zdaniem autorów raportu - można uratować każdego roku nawet milion istnień ludzkich.
- To są przerażające liczby, a jednocześnie wydajemy też na leczenie wszystkich osób, które oddychają tym złym powietrzem cztery procent PKB światowego, a infrastruktura potrzebna do zmiany gospodarki to jest tylko jeden procent. Nawet jeżeli tam jest pomyłka - niech to będą dwa procent, ale to nadal się opłaca. Więc naprawdę mamy jeszcze szansę - stwierdził.
Proppé przypomniał również dawnego ministra zdrowia - profesora Zbigniewa Religię, który już w latach 80. walczył z chorobami kardiologicznymi i twierdził, że najwięcej chorób na Śląsku spowodowanych jest właśnie zanieczyszczeniami powietrza.
Zobacz materiał magazynu "Polska i Świat" o raporcie WHO:
Rozwiązać problem
Sonik stwierdził, że jednym z lepszych sposobów na poradzenie sobie z zanieczyszczeniami jest instalacja czujników na kominach. - Wszyscy wiemy doskonale, że ludzie palą czym popadnie i w skali kraju wypowiedź ostatnia pana prezydenta o tym, że naszym narodowym dobrem jest węgiel, niezależnie od tego, czy prawdziwa, czy nieprawdziwa - ludzie przekładają sobie na swoją indywidualną skalę w ten sposób, że dla nich dobrem naturalnym jest te kilka worków śmieci, które im się uzbierały za dnia i palą nimi w nocy. To jest ich dobro naturalne, bo mają go pod ręką, tak jak węgiel w skali kraju - opisywał.
Małymi kroczkami
Kierowca aktywnie działa na rzecz środowiska. - Chciałbym wskazać na nasze dobro narodowe, tym dobrem narodowym jest jednak wzrost świadomości - podkreślił Sonik.
Jego walka o czyste środowisko zaczęła się siedem lat temu. Zaprosił wtedy swoich gości z Anglii w Tatry i zamiast cieszyć się górskimi wędrówkami zrozumiał, że jest to jedno wielkie śmietnisko. - Oczywiście chodziłem w Tatry wcześniej, ale wtedy to się stało takie jaskrawe. Zamiast się cieszyć, to się wstydziłem - opowiadał.
Od tamtej pory co roku bierze udział w sprzątaniu Tatr. W tym roku w akcji wzięło udział siedem tysięcy wolontariuszy. - Pokazujemy, że śmieci, po pierwsze nie wolno zostawiać przyrodzie, ponieważ zanieczyszczamy ją, wręcz śmieci zabijają rośliny i zwierzęta. Ale uwaga - nie wolno nimi też palić - zaznaczył. Dodał, że właśnie przez palenie byle czym w dniach bezwietrznych nad Zakopanem unosi się "czarny kożuch".
- Sprzątamy Tatry, edukujemy młodych ludzi, pokazujemy, że smog realnie nas samych zabija. Dym z kominów w Zakopanem bardzo łatwo zaobserwować, kiedy jest niskie ciśnienie, on ledwo wylatuje i za chwilkę opada, a więc opada prosto w nasze płuca - tłumaczył.
Rośnie świadomość
Sonik podkreślił również, że świadomość Polaków w kwestii ochrony środowiska jest rzeczywiście coraz większa. Dowodem jest między innymi fakt, że w ciągu siedmiu lat sprzątania Tatr ilość śmieci zmniejszyła się dwudziestokrotnie. Jednocześnie dziesięciokrotnie zwiększyła się liczba wolontariuszy.
- Ludzi świadomych przybywa. (...) Trzeba też działać na świadomość ludzi w sektorze górniczym i wszystkich pochodnych. Otóż, jako świadomym obywatelom, nam wcale nie zależy na tym, żeby ci ludzie stracili pracę. Nam zależy na tym, żeby wykorzystać koniunkturę na rynku pracy, która dzisiaj bez wątpienia historycznie jest najlepsza. Żeby jak największą część branż przemysłu, które są jednak zanieczyszczające, przenieść do tych branż, które o wiele mniej szkodzą. Tak sportowo rzecz ujmując - niewykorzystane szanse się mszczą, więc wykorzystajmy tę, którą mamy teraz - podsumował kierowca.
Stracone pieniądze
Według scenariusza rozwoju Polski do 2050 roku, który został opracowany przez zespół Mirosława Proppé, gdyby odejść od węgla w pierwszej połowie tego wieku, pojawią się ogromne oszczędności na kosztach energii, wahające się między 105 miliardów a 160 miliardów złotych. To znaczy, że między innymi o tyle mniej będziemy płacić za prąd w gospodarstwach domowych. Przekłada się to na oszczędność w Narodowym Funduszu Zdrowia w wysokości około 123 miliardów złotych. Tych pieniędzy NFZ nie będzie musiał wydać na leczenie osób, które wdychają te spaliny, tylko będzie mógł wydać na leczenie specyficznych chorób czy nowotworów.
Posłuchaj całej rozmowy z gośćmi programu "Wstajesz i wiesz":
Autor: kw/aw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock