Ponad 35 mln lat temu 475-metrowa fala wywołana uderzeniem obiektu z kosmosu zalała wybrzeże Wirginii i dotarła do podnóża Pasma Błękitnego - zewnętrznej części Apallachów. Pomimo tego, że wydarzenie to jest nam bardzo odległe, do dziś możemy oglądać jego skutki.
Krater w Zatoce Chesapeke jest szóstym na świecie pod względem wielkości kraterem uderzeniowym. Powstał w wyniku kolizji asteroidy lub komety z Ziemią. Naukowcy twierdzą, że średnica tego obiektu prawdopodobnie sięgała od 8 do 13 km. Było to więc coś niesamowicie dużego (dla porównania, średnica meteorytu Czelabińskiego sięgała "zaledwie" 17 m).
Jest krater, ale kosmicznego obiektu brak
Pomimo tego, że uderzenie doprowadziło do powstania krateru o 84 km szerokości i 1,9 km głębokości (później, przez wpływ osadów wielkođci te się zmnieniły), sam kosmiczny obiekt jakby "wyparował" - mówią naukowcy. - To przykre, że nie możemy zbadać żadnego jego kawałka - powiedział prof. Gerald Johnson, emerytowany geolog z College of William and Mary w Wirginii.
Efekty widoczne do dziś
Jednak skutki uderzenia sprzed 35 mln lat są widoczne do dziś, szczególnie w samej zatoce. Co konkretnie? Eksperci wyliczają, że jest to przede wszystkim rzeźba terenu, która obniża się w kierunku doliny, zmiana biegu rzeki, niestabilność podłoża oraz zakłócenia w warstwach wodonośnych.
Nie potrafimy przewidzieć zagrożenia
Każdego dnia wiele małych obiektów przelatuje w pobliżu Ziemi lub wchodzi i jej atmosferę. Obecnie naukowcy nadal nie potrafią przewidzieć zagrożenia, jakie płynie ze strony kosmicznych obiektów. Z modeli wynika, że dotychczas udało się odkryć zaledwie 10 proc. obiektów klasyfikowanych jako duże, czyli posiadających średnicą powyżej 100 metrów, potencjalnie bardzo niebezpieczne dla Ziemi.
Autor: kt/map / Źródło: space.com
Źródło zdjęcia głównego: USGS