Nie tylko Pacanów słynie ze swoich ciekawskich kóz i koziołków. W amerykańskim Monmouth każdy miłośnik zwierząt może spróbować swoich sił w koziej jodze. Cóż, trudniej i tak nie będzie.
Kozia joga - brzmi absurdalnie? Nic bardziej mylnego. Zestaw standardowych ćwiczeń jest przeprowadzony pod okiem doświadczonych gimnastyków: młodych kóz. Ugniatają kopytkami wygięte plecy, wskakują na chwiejących się w coraz to trudniejszych pozach gości i wywołują uśmiech na twarzach nawet tych najbardziej zmęczonych.
Amatorów koziego szaleństwa jest naprawdę wielu: w mediach społecznościowych jeden z postów grupy Goat Yoga zdobył sobie aż trzy miliony polubień od zaskoczonych widokiem psotnych kózek między czerwonymi z wysiłku "joginami".
Marsz do kozy
Kozie harce mają przede wszystkim wartość... terapeutyczną. Oczywiście, drobne kozie kopytka pomagają ćwiczącym się zrelaksować, ale i zadbać o balans ciała podczas wykonywania coraz to bardziej skomplikowanych ćwiczeń. Joga bywa trudna, ale czy można przy niej umrzeć ze śmiechu?
- Te kozy mnie po prostu rozbrajają. Nie mogłam przestać się śmiać - mówi jedna z członkiń grupy.
Kontakt ze zwierzętami jest tu kluczowy. Część zajęć odbywa się na terenach zielonych, w namiotach i na łąkach, gdzie rezolutne kózki mogą skubać trawę i wskakiwać na wygięte w pałąk grzbiety ćwiczących.
Tłumy chętnych
Lainey Morse, pomysłodawczyni, nie może narzekać na brak chętnych: na liście oczekujących jest już 1000 chętnych.
W innych częściach kraju - Connecticut, New Hampshire, Goshen - kozia joga zdobyła sobie grono oddanych praktyków. Po tygodniu od rozpoczęcia zajęć ciężko znaleźć wolny termin nawet na pół roku do przodu.
W Polsce kozia joga jeszcze nie święci triumfów, jednak niemal w każdym mieście można znaleźć co najmniej jednego instruktora określonej szkoły jogi. A jak można ćwiczyć w domu samemu, dowiecie się z naszego archiwalnego materiału.
Autor: sj/map / Źródło: ENEX