Po erupcji Ontake wielu naukowców zaczęło zastanawiać się nad tym, który wulkan wybuchnie jako następny. Istnieją obawy, że będzie to jeden z najwyższych szczytów Japonii - Fudżi. Esperci ostrzegają, że jeśli dojdzie do erupcji, gospodarkę kraju czeka klęska.
W sobotę (27.09) cały świat skierował wzrok na japońską wyspę Honsiu. Krótko przed południem (czasu lokalnego) doszło tam do wybuchu wulkanu. Z góry, której wysokość przekracza 3 tys. metrów, zaczęła wydobywać się gęsta chmura pyłu. Żywioł przyczynił się do śmierci najprawdopodobniej 36 osób.
Erupcja nie do przewidzenia
W japońskich mediach coraz częściej pojawiają się opinie, że gdyby eksperci ostrzegli przed wybuchem, nikt nie musiałby ginąć w tak dramatyczny sposób. Naukowcy tłumaczą się jednak tym, że erupcja była nie do przewidzenia. Na bieżąco prowadzone są obserwacje wulkanów pod kątem ich aktywności, a później wszystkie zgromadzone dane odnoszone są do przypadków z historii (m.in. do liczby rzadkich i nieprzewidzianych erupcji). Nawet za pomocą narzędzi współczesnej nauki nie można prognozować nadejścia katastrofy.
- To, co się stało w sobotę, przekroczyło nasze możliwości prognozowania - powiedział Toshitsugu Fujii, szef Japońskiej Agencji Meteorologicznej.
Niedługo wybuchnie?
Ontake pokazał, że człowiek nie ma szans w starciu z Matką Naturą. Jednak trzeba pamiętać, że Ontake to tylko jeden spośród 110 aktywnych wulkanów Japonii. Inną niebezpieczną górą, która co jakiś czas o sobie przypomina jest Fudżi. Ten czynny stratowulkan i zarazem najwyższy szczyt Japonii leży na wyspie Honsiu, zaledwie 100 km od Tokio. Każdego roku po jego szlakach wspina się około 300 tys. turystów.
Fudżi zajmuje jedną z pozycji na liście 47 wulkanów, które mogą wybuchnąć do końca stulecia. Obecnie wulkan objęty jest pierwszym (w pięciostopniowej skali) stopniem zagrożenia wybuchem. Ontake w chwili erupcji również miał pierwszy stopień zagrożenia. Co oznaczają te stopnie? Piąty poziom zmusza do ewakuacji, ale pierwszy stopień nie oznacza nic poważnego - nie wprowadza się istotnych ograniczeń.
Potrzeby plan ewakuacji
Według rządowego raportu opublikowanego w czerwcu 80 proc. terenów Japonii, które są zagrożone skutkami erupcji, nie posiada planu ewakuacji. Dlatego prefektura Shizuoka (na granicy której znajduje się Fudżi) przygotowuje się do ewentualnego brutalnego przebudzenia wulkanu.
Naukowcy stworzyli nawet specjalną stronę internetową, w której widać symulacje ewentualnych torów płynięcia lawy. Można dowiedzieć się z niej, że oprócz zagrożenia dla osób mieszkających w pobliżu Fudżi, może dojść do odcięcia głównych tras kolejowych i dróg. Wulkan spowodowałaby ogromne zakłócenia w gospodarce narodowej.
Wstrząsy przyczyną katastrofy
Raport przestrzega również przed tym, że w Japonii, która leży na styku czterech płyt tektonicznych, to rejon, bardzo często nawiedzany przez trzęsienia ziemi. A przecież bardzo silne trzęsienia mogą zwiększać ryzyko wystąpienia erupcji wulkanu. Naukowcy przypominają przy tym, że właśnie trzęsienie ziemi było jedną z przyczyn wybuchu Fudżi. 12 grudnia 1707 roku, zaledwie 49 dni po trzęsieniu o sile 8,6 w skali Richtera na południu Japonii, Fudżi przypomniał o sobie. Skala erupcji była ogromna i rzadko spotykana w historii. Naukowcy obliczyli, że wulkan wyrzucił dym i popioły na wysokość 23 km. Chmura zanieczyszczeń zablokowała dopływ światła do rejonu odległego nawet o 100 km. Co prawda nie odnotowano ofiar śmiertelnych bezpośrednio związanych z wybuchem, jednak popiół pokrył grunty rolne w okolicy i doszło do masowego głodu.
Autor: kt/rp / Źródło: phys.org