Do Ziemi zbliża się ważący 6,5 tony nieczynny amerykański satelita badawczy UARS. NASA spodziewa się, że spadnie on w piątek po południu czasu wschodnioamerykańskiego. Włosi uważają, że będzie to między godziną 21 w piątek, a 5 rano w sobotę polskiego czasu.
Przechodząc przez atmosferę kosmiczny złom rozpadnie się na ponad 100 kawałków, z czego większość spłonie. Przetrwać ma jednak około 500 kg złomu. Szczątki mogą się rozproszyć na obszarze o długości około 800 km. Włosi spodziewają się, że runie w północnej Italii.
Przedstawiciele NASA szansę na to, że kosmiczny złom trafi w człowieka, określają jako 1 do 3200. - W trakcie 54 lat badania kosmosu nie odnotowaliśmy ani jednego przypadku zranienia kogokolwiek przez spadające z kosmosu szczątki – podkreślił Nick Johnson z NASA.
Wodowanie czy lądowanie?
W związku z tym, że blisko trzy czwarte powierzchni Ziemi jest pokryte wodą, Aerospace Corporation z Kalifornii prognozuje, iż satelita spadnie do jednego z oceanów i wejdzie w atmosferę nad Pacyfikiem późnym popołudniem czasu wschodnioamerykańskiego.
Jednak tak naprawdę dopiero na dwie godziny przed upadkiem UARS, specjaliści z NASA będą w stanie w dużym przybliżeniu określić miejsce, gdzie spadną jego resztki.
Zrobił swoje - może spadać
Spadający satelita został umieszczony na orbicie w 1991 roku przez prom kosmiczny Discovery. Przez te wszystkie lata UARS zajmował się dokładnym nagrywaniem wpływu działalności człowieka na górne warstwy atmosfery i powłokę ozonową Ziemi. Kiedy w 2005 roku jego misja dobiegła końca, NASA przekierowała go w stronę naszej planety.
Agencje informacyjne podają, że 20-letni UARS będzie największym od 32 lat pojazdem NASA, który spadnie w sposób niekontrolowany.
Autor: xyz/ms,ŁUD / Źródło: PAP, NASA