Owen Paterson, brytyjski minister środowiska, ma kontrowersyjny pomysł na walkę z borsukami - chce zagazowywać te zwierzęta. Hodowcy twierdzą, że borsuki zarażają bydło gruźlicą.
Hodowcy bydła z Wielkiej Brytanii od lat zaznaczają, że ich zwierzęta padają na skutek gruźlicy, którą zarażają je borsuki. Obrońcy praw zwierząt podkreślają, że nie ma na to żadnych dowodów. Na Wyspach trwa debata o to, co zrobić z borsukami.
Będą je zagazowywać?
Owen Paterson, brytyjski minister środowiska, podał w czwartek, że 305 tys. sztuk bydła padło przez ostatnich 10 lat na skutek gruźlicy. To kosztowało podatników 500 mln funtów. By zapobiec dalszym stratom, jego departament rozważa zagazowywanie borsuków, by te nie zarażały bydła.
Minister poinformował Izbę Gmin: "wyłożyliśmy jasno w naszej strategii zwalczania gruźlicy, że szukamy innych metod pozbywania się dzikich zwierząt. Tak, rozważamy zagazowywanie. Jednak nie przeprowadzimy go, jeśli nie okaże się bezpieczne, humanitarne, efektywne".
To "moralnie naganne", "nieludzkie"
To nie pierwszy budzący kontrowersje pomysł Patersona na walkę z borsukami. Właśnie dobiegło końca zarządzone przez ministra 6-tygodniowe wybijanie borsuków na terenie Somerset oraz Gloucestershire. Nie było tak udane, jak zakładano: odstrzelono 60, a nie 70 proc. populacji tych zwierząt. Dlatego też Paterson przychyla się do wznowienia działań.
Ministra krytykują laburzyści: Barry Sherman wprost nawołuje go do zrezygnowania z pomysłu, nazywając wybijanie borsuków "nieefektywnym", a także "moralnie nagannym". Liderka Partii Zielonych Natalie Bennett mówi z kolei, że zagazowywanie borsuków jest "nieludzkie". Bennett ma przy tym nadzieję, że słowa ministra "nie zostaną zinterpretowane jako zielone światło dla nielegalnego zagazowywania".
Sam Paterson uważa swój pomysł za trafny, a decyzję dotyczącą tego, czy wznowić wybijanie borsuków, podejmie do końca tygodnia.
Autor: map/mj / Źródło: BBC