Prace nad budową infrastruktury powinny ruszyć już październiku 2015 roku. Umożliwia to porozumienie, zawarte w Paryżu między inwestorami skłonnymi sfinansować projekt, rządem Demokratycznej Republiki Kongo oraz RPA. Według autorów projektu, stworzenie tak gigantycznej hydroelektrowni wiązałoby się tylko z minimalnymi konsekwencjami dla środowiska i ludności.
4000 MW na początek
Na tym jednak plany rządu DR Kongo się nie kończą. Przedstawione założenia techniczne przewidują bowiem realizację kolejnych pięciu etapów projektu, które w sumie mają pozwolić na stworzenie hydroelektrowni o mocy około 40 tys. MW. Rząd południowoafrykański zadeklarował gotowość odbioru 2500 MW wytwarzanej energii. Pozostałe moce wytwórcze miałyby pracować głównie na potrzeby zagłębia górniczego w Katandze. Już obecnie trafia tam większość energii wytwarzanej przez hydroelektrownię Inga. Projekt przewiduje, że w początkowej fazie powstanie 4800 MW mocy wytwórczych.
Łapówki sprawy nie ułatwiają
Międzynarodowe organizacje zwracają jednak uwagę na potencjalny problem, jaki może sprawić wszechobecna w Afryce korupcja.
Wątpliwości budzi także to, w jaki sposób w rzeczywistości gigantyczny projekt miałby pomóc lokalnej ludności. Ze względu na słabo rozbudowaną sieć przesyłową prawdopodobnie energia i tak nie dotrze do wszystkich. Lepszym rozwiązaniem mogłyby się okazać niewielkie, lokalne projekty bazujące na energii słonecznej, wiatrowej lub wodnej.
Autor: mb/mj / Źródło: PAP