Wiele lotnisk ma problemy związane z ptakami, które czasami uderzają w samoloty, a czasami utrudniają start maszyn. Jednak najbardziej wysunięty na północ port lotniczy w Stanach Zjednoczonych ma ostatnio problemy związane z zupełnie innymi zwierzętami.
Porty lotnicze położone na Alasce mają zupełnie inne problemy, niż te znajdujące się w cieplejszych częściach świata. Widać to na przykładzie lotniska w Barrow. - My mamy swoje, dużo większe gabarytowo, problemy - mówi jego pracownik.
Focza niespodzianka
W październiku na pas startowy tego lotniska "wtargnęła" foka. Pracownicy próbowali przekonać ją do opuszczenia terenu portu lotniczego, jednak było to bezskuteczne. Dopiero wyspecjalizowane służby poradziły sobie z transportem niecodziennego gościa.
Komentujący sprawę w mediach społecznościowych czytelnicy wysnuli hipotezę, że zwierzę po prostu czekało na swój lot. "Takie rzeczy tylko na Alasce" - napisał jeden z internautów.
To jednak nie jedyna niecodzienna wizyta na tym lotnisku. W ostatni czwartek na płycie pojawiły się dwa niedźwiedzie polarne. Taki widok uchwycił pracownik techniczny Scott Babcock podczas porannego sprawdzania pasa startowego. Na widok jego samochodu zwierzaki na szczęście uciekły.
Babcock powiedział, że personel lotniska nie jest upoważniony do przeganiania lub straszenia ssaków, które są pod ochroną. Ucieszyło go, że zwierzęta nie pobiegły w stronę budynków lotniskowych, gdzie mogłyby stanowić zagrożenie.
Jak przekonuje Babcock, dla mieszkańców Alaski niedźwiedzie polarne to codzienny widok.
Autor: //aw / Źródło: APTN