Wsiadła na rower. To był początek jej przemiany. Schudła 40 kg, zaczęła nowe, lepsze, zdrowsze życie. Teraz namawia do tego samego innych. Poznajcie historię Reporterki 24.
@Freevolna opisała na Kontakcie 24 niesamowitą, wzruszającą historię swojej metamorfozy. Metamorfozy, która nie była łatwa, bo od podjęcia wyzwania do uzyskania efektów minęło sporo czasu, sporo wysiłku (czasami wręcz morderczego), sporo łez.
Jak to się zaczęło?
"Powiedziałam sobie: dość!"
"Otworzyłam oczy i spojrzałam za okno. Dzień zapowiadał się... No właśnie - jak? Tradycyjnie? Zwyczajnie? Od wiadomości telewizyjnych? Albo odczytania poczty? Powiedziałam sobie: dość! Teraz ja. Teraz dla mnie. Teraz albo już nigdy. Kiedy usłyszałam swoje myśli, naprawdę mnie zmroziło. Ups, chyba powiedziałam to na serio. Postanowiłam ''przywrócić się do ustawień fabrycznych''. Oprócz roześmianej, towarzyskiej, pełnej optymizmu kobiety chciałam zobaczyć siebie w lustrze i powiedzieć: jesteś piękna! Przez całe swoje życie byłam na jakichś dietach, detoksach i nic. Waga wracała jak... strzelająca gumka w majtkach - pisze Reporterka 24.
Ale jazda!
@Freevolna połączyła racjonalną dietę z aktywnością fizyczną - jazdą na rowerze.
"Zaczynałam powoli, od 10-15 km dziennie, ale kiedy poczułam endorfiny, nie marzyłam o niczym więcej jak o tym, by tylko jeździć (...). Jeździłam po zakupy, bo kupiłam i zamontowałam niewielki koszyk rowerowy. Jeździłam na działkę, bo była 35 km dalej, a liczył się cel. Jeździłam do kina, do teatru, a w toalecie przeistaczałam się z kolarki w normalną kobietę. Jeździłam zatem i z celem, i bez celu. Powoli, wraz ze mną, zmieniał się mój cały styl życia" - opisuje swoje zmagania @Freevolna.
Reporterka 24 schudła ze 110 do 70 kg.
"Byłyśmy pewne, że masz jakiś romans!"
"Pierwsze efekty zauważyła koleżanka, bo ja w tym amoku nie zwracałam na siebie zbytniej uwagi" - pisze, po czym przechodzi do zabawnej historii, która uświadomiła jej, jak się zmieniła.
"Kiedyś w ciepły letni dzień, jadąc tradycyjnie na rowerze, poczułam, że za mną jakoś zbyt długo ciągnie się korek samochodowy. Trochę się zaniepokoiłam, ale bliżej mi było do myśli, że może portki rowerowe mi pękły, aniżeli do tego, że wzbudziłam jakieś zainteresowanie. Niby jak? W aseksualnych gatkach i z hełmem na głowie? Nagle rozległ się przeraźliwy klakson samochodowy i z auta wypadła kobieta. - O Boże, to niesamowite! - krzyczała. Omal nie spadłam z roweru, choć i w tym nabrałam już wprawy. Patrzyłam na nią i słuchałam z niedowierzaniem jak mówiła: - Właśnie sobie jadę z tej nudnej pracy i patrzę, a przede mną jakaś laska na rowerze. Myślę sobie: fajną pupę ma i nogi, pewnie dlatego ci faceci nie wyprzedzają. I wtedy przyglądam się jej i widzę, że to ty! O matko, ty naprawdę jeździłaś na tym rowerku, kiedy dzwoniłyśmy do ciebie wszystkie. Ty naprawdę to robiłaś, choć my byłyśmy pewne, ze masz jakiś romans! Dziesiątki razy słyszałyśmy, ze teraz jesteś w trasie, a potem gdzieś w lesie" - opisuje Reporterka 24.
Największy komplement miała jednak mieć jeszcze przed sobą.
"Największą satysfakcję poczułam w momencie, kiedy wylądowałam na lotnisku w moim nowym, docelowym miejscu zamieszkania, a mój własny mąż przeszedł obok i... mnie nie poznał! Musiałam pobiec za nim i zawołać go. Wtedy wszystko odbyło się jak w kiczowatym filmie w zwolnionym tempie - odwrócił się powoli, zmierzył mnie wzrokiem z dołu do góry, zrobił wielkie oczy, po czym usłyszałam: - O cholera! To Ty?!".
To był tylko początek
@Freevolna nie wróciła do starych nawyków, choć już osiągnęła swój cel.
"Dzień, bez względu na porę, staram się zaczynać od roweru, bo nie ma nieodpowiedniej pogody, są tylko ludzie źle ubrani. Jak zajęcia pozwolą, to i kończę go na rowerze. (...) Od kilku dni włączyłam dodatkowa dyscyplinę - callanetics. Zapomniany, ale jakże szybko dający efekty" - pisze.
Autor: mar / Źródło: Kontakt 24