Los 64 krów z dwóch farm w Chile jest dowodem na to, że podczas burzy nie należy chronić się pod drzewem. Po tym, jak pogoda się uspokoiła, lokalni farmerzy dokonali makabrycznego odkrycia - pod samotnym drzewem na pastwisku leżało kilkadziesiąt sztuk martwego bydła. Zwierzęta padły porażone przez pioruny, jakie towarzyszyły nawałnicy.
Podczas silnej burzy, jaka przeszła w poniedziałek nad regionem Los Rios (południowy zachód Chile), padły 64 krowy. Gdy rozpętała się burza, zwierzęta - należące do do właścicieli dwóch pobliskich farm - były wypasane na okolicznych polach.
Śmiertelna kryjówka
Przestraszone hukiem, a także światłem towarzyszącym wyładowaniom atmosferycznym stado schroniło się pod jednym z drzew. Tam spotkała je śmierć, ponieważ wysokie drzewo przyciągało przecinające niebo błyskawice.
Martwe krowy zostały odkryte przez pracowników jednej z farm, znanej pod nazwą Farma Wodospadów (hiszp. Las Cascadas).
- Gdy podjechałem i skierowałem światła mojej terenówki w ich stronę, zorientowałem się, że wszystkie zostały porażone przez piorun - opowiadał Carlos Godoy, zarządca Farmy Wodospadów.
Bolesna strata
Rządowi specjaliści ds. rolnictwa i żywego inwentarza potwierdzili, że zwierzęta nie padły wskutek chorób lub infekcji.
Javier Albarran, weterynarz który wcześniej zajmował się krowami na farmie, nie ukrywał żalu po ich śmierci.
- Nigdy nie przydarzyło mi się nic podobnego i jest mi przykro z powodu śmierci tych wszystkich zwierząt, będących naszym źródłem utrzymania - przyznał Albarran.
Autor: mb/rp,map / Źródło: Reuters TV