W dziejach Ziemi były okresy, kiedy robiło się naprawdę gorąco. Zanim po powierzchni Błękitnej Planety zaczął stąpać człowiek, nawet na biegunach panowały upały. Dlatego pojawiały się tam nawet krokodyle i palmy.
Rekordy temperatury, które odnotował człowiek za pomocą termometru, stanowią niewielką część w 4,5-miliardowej historii naszej planety. Dzięki tym danym nie można wnioskować o warunkach termicznych, jakie pojawiały się jeszcze nim Homo sapiens zaczął stąpać po powierzchni Błękitnego Globu.
Matka Natura daje nam wskazówki
Dlatego człowiek nauczył się analizować inne wskazówki, które dała natura, by zbadać odległe nam dzieje klimatu Ziemi. Dzięki analizie struktury oraz składu chemicznego skał i skamieniałości, a także poprzez badanie osadów oceanicznych, skamieniałych raf, słoi drzew i rdzeni lodu naukowcy nauczyli się wysnuwać wnioski o przeszłości termicznej naszej planety.
Metod tych nie można odnosić co prawda do Hadeiku (okresu przed i w trakcie formowania się skorupy ziemskiej), ale w przypadku innych okresów na ogół się sprawdzają. Kiedy więc było najgoręcej?
Piekielnie gorący Hadeik
Według geologów z pewnością w Hadeiku, kiedy formował się Układ Słoneczny, w momencie gdy doszło do kolizji Ziemi z innym dużym planetozymalem. Nasza planeta była wówczas płynną masą. Z jej wnętrza uciekały atomy, prowadząc do powstania skał. Niestety nie udało się zachować żadnych próbek z tego okresu, dlatego naukowcy mogą jedynie szacować temperaturę (opierając się o badania skał pochodzących z Księżyca i analizując modele astronomiczne), która wtedy panowała. Obecnie przyjmuje się, że było to ponad 2 tys. st. C.
Ziemia musiała się zmrozić...
W historii Ziemi nadszedł też czas epoki lodowcowej. Między 600 a 800 mln lat temu, czyli w neoproterozoiku, było na tyle zimno, że pokrywy lodowe zajmowały rozległe obszary poniżej szerokości polarnych. Lód i śnieg skutecznie odbijały promienie słońca, więc koło się zamykało. Pokrywa lodowa zaczęła się rozrastać i zajmowała coraz większe tereny. W końcu jednak musiała nadejść odwilż.
Lód rozrastał się, ale nie zahamował zderzania się płyt tektonicznych i aktywności wulkanicznej. A ponieważ wulkany emitują dwutlenek węgla - gaz cieplarniany - temperatura zaczęła wzrastać.
...by w końcu nadeszła odwilż
W końcu wzrosła do tego stopnia, że lodowce wycofały się. Było to pod koniec neoproterozoiku. Skąd naukowcy o tym wiedzą? Mają dowody w postaci warstw wapieni proterozoicznych - grubych warstw skalnych, które osadzają się w ciepłych wodach. Fakt, że te grube warstwy skalne leżą bezpośrednio na osadach skalnych pozostawionych przez wycofujące się lodowce, wskazuje na gwałtowny skok temperatury pod koniec neoproterozoiku. Średnia temperatura globalna mogła osiągnąć wtedy ponad 30 st. C.
Krokodyl pod palmą mieszkał na biegunie
Kolejny okres w historii Ziemi, który zdaniem naukowców był jednym z najcieplejszych, nastąpił około 55-56 mln lat temu. Nazwano go paleoceńsko-eoceńskie maksimum termiczne (PETM). Wówczas nawet na biegunach trudno było znaleźć lód, a palmy i krokodyle zadomowiły się powyżej koła podbiegunowego. Podczas okresu PETM w ciągu zaledwie 20 tys. lat nastąpił gwałtowny wzrost temperatury nawet o 5-8 st. C. Mniej więcej w tym samym czasie, nadeszło uwalnianie ogromnych ilości dwutlenku węgla do atmosfery. Hadeik, późny neoproterozoik, czy PETM - były okresami, podczas których odnotowywano rekordowo wysokie temperatury. Te prehistoryczne upały były niczym w porównaniu do naszych 30 st. C w cieniu.
Autor: kt/rp / Źródło: climate.gov