W ciągu najbliższych 1500 lat nie grozi nam epoka lodowcowa - ustalili naukowcy z renomowanych światowych uniwersytetów. Według ich wyliczeń zlodowacenie nie przyjdzie, dopóki nie zmniejszymy ilości dwutlenku węgla w atmosferze. Na razie powinniśmy obawiać się czegoś zupełnie odwrotnego, czyli wzrostu globalnej temperatury - ostrzegają.
Badania nad klimatem przeprowadzili wspólnie naukowcy z uniwersytetów w Cambridge, Londynie, na Florydzie i norweskiego Bergen. Jak wynika z ich artykułu opublikowanego na początku tygodnia w "Nature Geoscience" na razie nie możemy się spodziewać ochłodzenia klimatu.
Za dużo CO2
Podkreślają oni, że według agencji meteorologicznej ONZ gazy odpowiedzialne za podoszenie się globalnej temperatury osiągnęły rekordowy poziom w 2010 roku i będą zalegać w atmosferze przez długie dekady, nawet jeśli już dziś znacząco ograniczylibyśmy ich emisję.
- Analizy wykazały, że koniec trwającego właśnie okresu pomiędzy zlodowaceniami nastąpiłby za ok. 1,5 tys. lat, jeśli średnie stężenie CO2 w atmosferze nie przekraczałoby 465 mg/m3 - twierdzą naukowcy. Obecnie jednak wynosi ono 756 mg/m3.
Co najmniej pięć zlodowaceń
Zlodowacenie to czas, gdy długoterminowy spadek temperatury prowadzi do powiększania się obszarów pokrytych lodem. Podczas tej epoki zdarzają się okresy, gdy lód się cofa, potem znowu powiększa swoje połacie.
Uznaje się, że obecny, cieplejszy okres pomiędzy zlodowaceniami, trwa 10-15 tys. lat. Czas trwania cieplejszych i chłodniejszych epok waha się i trudno go jednoznacznie określić.
Naukowcy, którzy przewidują, że obecna epoka nie skończy się przez przynajmniej 1,5 tys. lat, podkreślają, że przyczyny zmian trendów średniej temperatury nie są w pełni znane. Podkreślają jednak, że obecne dane wskazują na to, że raczej grozi nam wzrost temperatury. Według nich, wzrost średniej globalnej temperatury nie powinien być wyższy niż 2 stopnie Celsjusza, by uniknąć najgorszych skutków ocieplania klimatu.
Autor: rs/ms / Źródło: Reuters