Czym jest wir polarny, który odpowiadał za uderzenie mrozu w Stanach Zjednoczonych i dlaczego było tam zimniej niż w niektórych regionach Arktyki - miedzy innymi na te pytania odpowiedziała we "Wstajesz i weekend" fizyk atmosfery dr Joanna Remiszewska-Michalak.
W ostatnich dniach w Stanach Zjednoczonych temperatura powietrza spadła nawet do -48 stopni Celsjusza. Było zimniej niż w rejonach arktycznych. Przyczyniły się do tego zakłócenia w strukturze wiru polarnego.
- Wir polarny to zjawisko naturalne, aczkolwiek coraz częściej powtarzające się w zmieniającym się klimacie. To jest niestety ta przykra konsekwencja, z jaką musimy się zmierzyć - mówiła w programie "Wstajesz i weekend" Joanna Remiszewska-Michalak, fizyk atmosfery.
Tłumaczyła, że wir polarny to obszar niskiego ciśnienia, bardzo chłodnego powietrza ograniczonego przez prąd strumieniowy, który wieje na dużej wysokości. - Jeżeli on jest silny, to trzyma to chłodne powietrze przy biegunach - wyjaśniła. Natomiast jeżeli wir ulega przerwaniu, wtedy zimne masy powietrza wdzierają się w głąb kontynentu i płyną dalej na południe. Z drugiej strony ciepłe masy powietrza płyną na północ. - I mamy paradoks, że Stany Zjednoczone są chłodniejsze niż niektóre regiony arktyczne - uzupełniła fizyk atmosfery.
Ekstremalne temperatury
- Zmiany klimatu zdecydowanie przyspieszają. To, że mamy ekstrema związane z takimi chłodnymi dniami, nie świadczy o tym, że zmian klimatu nie ma - podkreśliła fizyk. Tłumaczyła, że regiony z cieplejszym klimatem nie będą miały nieustającego lata, raczej doświadczą ekstremów z tym związanych.
Remiszewska-Michalak dodała, że paradoksalnie te chłodniejsze epizody mogą być coraz groźniejsze i coraz częściej będziemy mogli je obserwować.
- W ciągu ostatnich 10-20 lat lat doświadczyliśmy szeregu najwyższych temperatur globalnych i ekstremizacji niebezpiecznych zjawisk - opowiadała. Jednym z nich są właśnie napływy chłodnego powietrza z bieguna.
W okresie lata mamy fale upałów związane z prądem strumieniowym, który się przerywa i powoduje, że układy ciśnienia "zastygają" w miejscu.
- To pokazuje, że musimy być przygotowani i na te niskie temperatury, które nastąpią, i na te temperatury bardzo wysokie - podkreśliła Remiszewska-Michalak. Jako przykład podała Australię, która w ostatnich tygodniach zmaga się z falą rekordowych upałów. - Australia jak w soczewce pokazuje nam, jak bardzo musimy zadbać o to, żeby się dostosować - uzupełniła.
Posłuchaj całej rozmowy z fizyk atmosfery Joanna Remiszewska-Michalak:
Autor: anw/aw / Źródło: tvnmeteo.pl