Słowaccy ratownicy górscy odnaleźli dwóch snowboardzistów, którzy w niedzielę nie wrócili na noc do domu. Turyści zostali odnalezieni w Dolinie Cichej po słowackiej stronie Tatr. Są cali i zdrowi.
Dwaj snowboardziści z Tylmanowej (Małopolskie) w niedzielę zjeżdżali w rejonie Kotła Goryczkowego i nie wrócili na noc do domu. O zaginięciu snowboardzistów w poniedziałek poinformowała centralę TOPR ich rodzina.
Poszukiwania ze śmigłowca
Jak przekazał w poniedziałek przed południem ratownik dyżurny TOPR Jakub Hornowski, ich samochód nadal był zaparkowany w Zakopanem, a telefony komórkowe nie odpowiadały. Na domiar złego z Kasprowego Wierchu zeszła lawina, wyzwolona najprawdopodobniej przez ratrak. Zerwała siatki zabezpieczające trawers pod szczytem.
Podczas akcji poszukiwawczej ratownicy m.in. z pokładu śmigłowca przeszukali rejon tras narciarskich na Kasprowym Wierchu.
Rozpalili ogień po słowackiej stronie
Równolegle po słowackiej stronie gór zaginionych szukało siedmiu ratowników Horskiej Zahrannej Służby z psem tropiącym. Odnaleźli ich w poniedziałek popołudniu w Dolinie Cichej, która rozciąga się u południowego podnóża Kasprowego Wierchu.
Według relacji słowackich ratowników, snowboardziści schronili się pod drewnianą wiatą przy szlaku turystycznym. Tam rozpalili ognisko i dotrwali do rana. Mieli sporo szczęścia, bo choć nocą było 20 stopni mrozu, to doznali tylko niewielkich odmrożeń.
Jak powiedział naczelnik TOPR Jan Krzysztof, niewykluczone, że Słowacy zażądają od snowboardzistów zapłaty za akcję ratunkową.
Groźna "czwórka"
W polskiej Tatrach od niedzieli wieczór obowiązuje czwarty stopień zagrożenia lawinowego, oznacza to, że sytuacja w górach jest skrajnie krytyczna. Pokrywa śniegowa na wszystkich stromych stokach jest słabo utrwalona. Możliwe jest samorzutne schodzenie dużych lawin, zagrażających miejscom zazwyczaj bezpiecznym.
Słowacy wprowadzili czwarty stopień zagrożenia kilkanaście godzin wcześniej.
Autor: mm/ms,rs / Źródło: PAP, tvnmeteo.pl