W Islandii złapano dwa pierwsze finwale w tym roku. Jest to jedno z dwóch państw, które łowi te zwierzęta, mimo że są one zaklasyfikowane jako gatunek zagrożony.
Statek wielorybniczy Hvalur 8 wrócił 21 czerwca do Hvalfjordur w Islandii z dwoma martwymi finwalami na pokładzie. Jest to gatunek walenia, a zarazem drugie co do wielkości zwierzę żyjące na świecie. Dorasta do 27 metrów długości. Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody zaklasyfikowała finwale jako gatunek zagrożony. Handel tymi ssakami został zabroniony na mocy Konwencji o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami i roślinami gatunków zagrożonych wyginięciem (CITES).
Ignorują konwencję
Japonia i Islandia sprzeciwiają się temu postanowieniu i dalej prowadzą handel zwierzętami. Europejskie porty i przewoźnicy odmawiają jednak transportu wielorybiego mięsa. Islandia jest więc zmuszona do przewożenia zapasów do Japonii, gdzie trafiają do chłodni. Ten rynek kurczy się jednak nawet w Japonii, a mięso sprzedaje się słabo mimo niższych cen.
Zła reputacja
Islandia jest jednym z ostatnich państw, które kontynuują tą działalność pomimo międzynarodowego moratorium na komercyjny połów wielorybów. Z tego powodu była jedynym państwem, które nie zostało zaproszone na odbywającą się kilka dni temu międzynarodową konferencję w USA dotyczącą oceanów.
Z tego powodu islandzkie media zaapelowały o zastanowienie się nad inwestowaniem w przemysł wielorybniczy. Szkodzi to bowiem gospodarce finansowej oraz reputacji kraju na arenie międzynarodowej.
Autor: mab/aw / Źródło: ENEX