Miesiąc po przejściu huraganu Sandy w Stanach Zjednoczonych trwa wielkie sprzątanie. Amerykanie starają się nie tracić ducha i zapewniają, że radzą sobie dobrze. Już na święta chcą wrócić do swoich domów. Ich życie szybko jednak nie wróci do normy.
Wzdłuż wybrzeża New Jersey wciąż trwa wielkie sprzątanie. Mieszkańcy i drobni przedsiębiorcy starają się doprowadzić do porządku miasteczka wzdłuż stanowego brzegu. 29 października kilkumetrowa woda naniosła piach, muł i śmieci oraz kompletnie zniszczyła wykonane z drewna nadmorskie domy.
- Po miesiącu intensywnych prac widać postępy. Ktoś tu non stop sprząta, usuwa śmieci i naprawia. Zdaje się, że idzie dobrze - mówi James Parrino, mieszkaniec Seaside Heights w New Jesrey.
Składowiska odpadów pełne są dorobku życia mieszkańców. Dziesiątki tysięcy musiało zmienić miejsce zamieszkania, bo ich domy zostały kompletnie zniszczone.
- Krajobraz przypominał film science fiction. Miasta był opuszczone, jakby strawił je jakiś wirus. Teraz jest lepiej, odbudowa postępuje, ale nadal potrzebujemy pomocy - dodaje Guy Ferrero, również rezydent New Jersey.
Chcą wrócić do domu na święta
Społeczność Breezy Point w nowojorskiej dzielnicy Queens była jedną z najbardziej poszkodowanych w wyniku ataku huraganu Sandy. Nie dość, że osiedle zostało zniszczone przez silny wiatr i wodę, to zaraz później zalane przez rekordowe deszcze, a potem spalone w pożarach, które wybuchły w skutek przejścia nawałnic. Ogień strawił łącznie 50 domów. Reszta stanęła w wodzie. Tam odbudowa idzie powoli, ale Amerykanie nie tracą nadziei na powrót do normalnego życia.
- Myślę, że do świąt Bożego Narodzenia uda nam się posprzątać. Wtedy pojawią się tu ludzie. A do przyszłego lata będzie to wyglądało tak, jakby nic się nie stało - mówi Doug Herrmann, mieszkający na Breezy Point od 30 lat.
Miasto i wolontariusze wciąż oczyszczają z mułu uszkodzone domy i wyrzucają zniszczone sprzęty. Na ulicach powszechnym widokiem są koparki, dźwigi i ciężarówki, które przewożą tony odpadków na wysypiska śmieci. W punktach zaopatrzenia rozdawane są środki czystości, sprzęty potrzebne do posprzątania domu, ubrania, leki. Mieszkańców wspomaga Czerwony Krzyż.
Aby życie na Breezy Point wróciło do normy, potrzebna jest jeszcze naprawa kanalizacji i sieci energetycznej.
Rośnie frustracja
Na Staten Island w Nowym Jorku w wyniku huraganu Sandy zginęły 22 osoby. Tu również mieszkańcy nie zamierzają sie jednak poddawać. Od rana do wieczora przy niekorzystnych warunkach atmosferycznych - listopadowy chłód, srogi wiatr i deszcz - trwa sprzątanie dzielnicy. Setki domów wciąż stoją nienaprawione. Na ulicy można nawet znaleźć porozrzucane przez wodę samochody.
Niektórzy mieszkańcy mówią, że czują się opuszczeni przez władze lokalne, stanowe i krajowe. Sami nie dają rady z odbudową. Potrzebują pomocy.
- Wierzę, że Bóg jest dobry, ale rząd na pewno nie. Jeśli by był, to by nam pomógł. Jeśli mogą dać innym krajom miliardy dolarów na odbudowę, to czemu nie mogą pomóc swoim obywatelom? Od prawie 40 lat płacę podatki, zasłużyłem na pomoc - mówi rozgoryczony Brett Gordon ze Staten Island. Woda zalała jego dom aż do ostatniego piętra. Na miejscu starego będzie musiał wybudować całkiem nowy.
- Jestem dorosłym facetem, zwykłym robotnikiem, dam sobie radę. Ale moja żona jest emocjonalnym wrakiem. Co z moimi dziećmi, one też są w rozsypce. Tego tak łatwo nie odbudujemy - dodaje Gordon. Oprócz kosztu budowy nowego domu, Gordon musi pokrywać koszty wynajmu mieszkania na czas budowy. Jego jeszcze na to stać, natomiast tysiące pozostało bez dachu nad głową.
Niemal 200 ofiar
W wyniku przejścia Sandy w końcu października ponad 120 osób poniosło śmierć na terenie Stanów Zjednoczonych i Kanady, a 69 na Karaibach. Nawałnice spustoszyły najmocniej zurbanizowane obszary Wschodniego Wybrzeża i przyniosły dziesiątki miliardów strat.
Autor: mm/ŁUD / Źródło: Reuters TV