Raz w roku w Korei Południowej odbywa się nietypowa corrida. Do walki stają naprzeciw siebie nie byk i matador, a dwa byki. W czasie rywalizacji zwierzętom nie dzieje się krzywda, w każdej chwili mogą zejść z areny.
Koreańska corrida odbywa się od 18 do 22 kwietnia w Chegondo, wiosce położonej na wzgórzach zaledwie dwie godziny drogi od stołecznego Seulu. Bierze w niej udział 96 byków, a ich trenerzy walczą o nagrodę w wysokości 6 tysięcy dolarów.
Jak odbywa się taka walka?
Na piaszczysty ring wypuszczane są dwa byki koreańskiej rasy Hanwoo. Zwierzęta, ważące po 600-800 kg, ścierają się łbami i rogami. Trwa to tak długo, aż któryś z nich osłabnie i ucieknie przed przeciwnikiem. Nie ma mowy o tym, żeby któryś z byków poniósł śmierć.
"To humanitarna corrida"
Lee Joong-geun, 59-latek, który wystawia do walki własne byki twierdzi, że miejscowa corrida jest o wiele bardziej humanitarna od hiszpańskiej.
- W Korei rywalizują ze sobą dwa byki, dzięki czemu walka jest wyrównana. Zwierzę, które nie ma ochoty walczyć dalej, ma szansę odejść - mówi.
Lee opowiada także, jak trenerzy traktują swoich podopiecznych.
- Poświęcam im więcej uwagi niż niejeden rodzic dziecku, karmię pożywna owsianką. Jedynym treningiem, jaki stosuję jest ciągnięcie opon - wyjaśnia Lee.
Metody Lee sa skuteczne. W ubiegłym roku jego byk "Fighting" zdobył pierwszą nagrodę, w tym roku też radzi sobie bardzo dobrze. Zdążył już pokonać kilku przeciwników.
"To zadziwiające"
Walki byków cieszą się popularnością nie tylko wśród Koreańczyków, lecz także wśród turystów.
- Nie wiedziałem, czego mam się spodziewać, ale to, co zobaczyłem było zadziwiające. Tym bykom chciało się walczyć, a do tego żaden z nich nie ucierpiał - dzieli się wrażeniami widz z Anglii Christopher Hennesey.
Autor: map/mj / Źródło: Reuters TV