- Na odmrożenia trzymałem krem w bucie. Przed zimnem chronił nas lokalny specyfik - tłuszcz niedźwiedzia - tak w rozmowie z tvnmeteo.pl wspomina rowerową podróż na Syberię podróżnik z Białegostoku, Krzysztof Suchowierski. Pojechał tam jednośladem już dwa razy. Raz z podlaskiego do syberyjskiego Białegostoku. Drugi raz do Jakucji.
Krzysztof Suchowierski to zapalony rowerzysta. 28-letni podróżnik z Podlasia już dwa razy przejechał rowerem trasę mierzącą tysiące kilometrów z Białegostoku na Syberię. Z podróży przywiózł zdjęcia i filmy oraz wór doświadczeń. Opowiada o nich tvnmeteo.pl.
Białystok - Białystok
W pierwszą podróż wybrał się przed rokiem. Wyruszył z Białegostoku na Podlasiu, by dotrzeć do Białegostoku w obwodzie tomskim. Jechał od rana do wieczora z przerwami na obiad i drzemkę. Zatrzymywał się w "kafeszkach", czyli przydrożnych barach. Spotykani Rosjanie częstowali go herbatą i bułkami, a czasami też ogórkami, serem, mlekiem, pomidorami, kiełbasą, jabłkami.
Żeby dotrzeć na Syberię, podróżnik musiał rowerem pokonać Ural. - Ucieszyłem się, kiedy zobaczyłem pomnik graniczny w Pierwouralsku: Europa - Azja. Niby droga wyglądała tak samo, ale w świadomości pozostawał fakt, że jestem na innym kontynencie. I dostałem się tam o własnych siłach - dodaje Suchowierski.
Syberyjski Białystok to tak naprawdę niewielka wioska licząca kilkuset mieszkańców. Znajduje się w tajdzie, gdzie większość domów wykonana jest z drzewa.
- W każdym domostwie musi być ruska bania, gdzie mieszkańcy zażywają co niedzielę kąpieli. W centrum wsi znajduje się kościół katolicki. Jednak msze odbywają się od święta, gdyż ksiądz dojeżdża z Tomska w Boże Narodzenie czy Wielkanoc - opowiada podróżnik.
Ślady Polaków
Wioska jest polska nie tylko z nazwy. Sto lat temu Syberia jawiła się niektórym jako "ziemia obiecana". Przed II wojną światową mówiono, że "za Uralem chleb rośnie na drzewach". Niektórym polskim chłopom udało się wyjechać i założyć wielkie gospodarstwa. Potem w rosyjskim Białymstoku w wyniku sowieckich represji wymordowano 150 Polaków.
W syberyjskim Białymstoku Suchowierski poznał ludzi, którzy mają polskie pochodzenie. Większość z nich nie zna już jednak języka polskiego. - Tylko jedna kobieta mówiła po polsku. Nazywa się Maria - opowiada.
Z Rosjanami do Jakucji
W tym roku Suchowierski ruszył na Syberię w środku zimy. 1 lutego udał się w drogę do Jakucji. Tym razem jechał już jednak ze wsparciem, w wyprawie uczestniczyli dwaj Rosjanie.
Termin wyjazdu nie był przypadkowy. Podróżnicy zdecydowali się na morderczą zimę, bo tylko wtedy istnieje szlak wiodący z południa na północ przez całą republikę Saha. Po tzw. zimnikach, czyli drogach w prowadzących zamarzniętymi rzekami, można się przedostać na północ. Latem byłoby to niemożliwe.
Na dziesiątkach kilometrów tej trasy nie ma nic. Podróżnicy musieli zabierać ze sobą namioty i specjalne śpiwory na 50 stopniowe mrozy.
Ostatnim punktem wyprawy była miejscowość Czerskij w Jakucji. Wyprawa skończyła się 28 kwietnia.
Tłuszcz niedźwiedzia na odmrożenia
Wyprawa na Syberię, zwłaszcza rowerowa, nie należy do najłatwiejszych. Suchowierskiemu zdarzały się chwile zwątpienia i zmęczenia.
- Na odmrożenia trzymałem krem w bucie, gdzie było ciepło. Mieliśmy też lokalny specyfik - tłuszcz niedźwiedzia - który skutecznie chronił przed odmrożeniami - wspomina Suchowierski.
- Kiedy jedziesz w 40 stopniowym mrozie, zatrzymanie w miejscu mogłoby się skończyć źle. Trzeba było jechać do miejsca docelowego, gdzie można spokojnie i bezpiecznie wypocząć - relacjonuje podróżnik.
- Podczas drugiej podróży do Jakucji miałem objawy wyczerpania. Brak apetytu, nogi jak z waty, drżenie ciała. Wraz z towarzyszami musieliśmy się zatrzymać w bezpiecznym miejscu i porządnie wypocząć - dodał Suchowierski.
Obie trasy były prawdziwym testem dla organizmu i psychiki. Suchowierski już jednak planuje kolejne wyprawy do "krainy lodu". Dlaczego tam? - Syberia urzeka przestrzenią i dzikością - konkluduje podróżnik.
Autor: Paula Wakuluk/ŁUD / Źródło: tvnmeteo.pl