Ważą się losy całego załogowego programu na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej - mówił w TVN24 BiŚ Karol Wójcicki. Astronauci pracujący na pokładzie ISS wciąż oczekują na zaopatrzenie. Po nieudanych próbach dostarczenia zapasów przez rosyjski Progress i Falcon 9 należący do prywatnego przedsiębiorstwa SpaceX przyszłość tego projektu wisi na włosku. Teraz ruch należy do Rosjan.
W niedzielę 28 czerwca, już po raz kolejny rakieta nośna Falcon 9 należąca do SpaceX miała dostarczyć zaopatrzenie na pokład Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Tuż po godzinie 16 (naszego czasu) rozpoczęło się odliczanie do startu maszyny na której znajdowała się kapsuła Dragon z m.in. cennymi zapasami żywności.
Punktualnie o godz. 16.21 Falcon 9 oderwał się od ziemi z Przylądka Canaval na Florydzie. Jednak po dwóch minutach lotu doszło do poważnej awarii. W momencie separacji pierwszego stopnia rakiety (czyli części nośnej, która miała powrócić na powierzchnię naszej planety) od drugiego stopnia (który miał wypchnąć kapsułę Dragon w kierunku ISS) pojawiło się bardzo dużo płomieni i doszło do eksplozji.
Problemy na starcie
Na wstępne analizy przyczyn awarii nie trzeba było długo czekać. Najprawdopodobniej przyczyną katastrofy było zwiększone ciśnienie w zbiorniku tlenu.
Miliarder i właściciel firmy SpaceX poinformował na swoim Twitterze, że "problemy pojawiły się przed odłączeniem pierwszego stopnia rakiety. Przed eksplozją czujniki zarejestrowały nadciśnienie w zbiorniku z ciekłym tlenem. To wszystko, co możemy powiedzieć teraz. Więcej będziemy wiedzieć po dokładniejszej analizie danych"
Cenne zaopatrzenie
W kapsule Dragon znajdowały się nie tylko zapasy żywności, ale również inne ważne elementy.
- Został utracony tzw. pierścień łącznikowy, czyli taka złączka, która miała być przymocowana do jednego z włazów na ISS. W przyszłości umożliwiłaby dokowanie do tych starych włazów zupełnie nowych statków załogowych, statków kosmicznych. Poza tym w kapsule znajdował się również zapasowy skafander do kosmicznych spacerów, i nowe okulary HoloLens, które miały być testowane w kosmosie - mówił w TVN24 BiŚ Karol Wójcicki z Centrum Nauki Kopernik.
Jak podkreślał miłośnik astronomii, zapasów żywności powinno wystarczyć do drugiej połowy lipca.
To kolejny nieudany transport
To już kolejny raz, kiedy zaopatrzenie nie dociera do stacjonującej na pokładzie ISS załogi. 28 kwietnia z kosmodromu w Kazachstanie wystrzelono Progress należący do Rosyjskiej Agencji Kosmicznej Roskosmos. Kilka godzin po starcie miał przycumować do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Jednak z niewyjaśnionych przyczyn znalazł się na wyższej orbicie niż planowano.
Statek miał dostarczyć na ISS ponad 2,5 tony ładunku - paliwo, wodę i żywność. Amerykańska agencja kosmiczna NASA oceniła wtedy, że ładunek ten nie jest obecnie nieodzowny do funkcjonowania stacji, której załoga ma zapasy żywności na cztery miesiące, a paliwa na ponad rok.
USA kontra Rosja
Wydaje się, że wyścig o miano pioniera w dziedzinie kosmonautyki wciąż rozgrywa się pomiędzy USA a Rosją. Tym razem Rosjanie podejmą kolejną próbę dostarczenia zaopatrzenia dla astronautów. Start lotu bezzałogowego statku kosmicznego Progress zaplanowany jest na piątek 3 lipca.
- Sytuacja geopolitycznie nie wygląda ciekawie. Przyszłość całej załogowej misji ISS wisi na piątkowym locie kapsuły "Progress". Jeśli Rosjanom uda się dostarczyć zaopatrzenie i elementy zamienne do stacji kosmicznej, to oznacza to że ten projekt można kontynuować. Jeśli jednak lot się nie odbędzie, lub dojdzie do jakiejś awarii to może to być poważny problem. W tym momencie ważą się losy całego załogowego programu ISS - mówił Wójcicki.
Autor: PW/rp / Źródło: TVN Meteo
Źródło zdjęcia głównego: NASA