Wyszli wieczorem na spacer i kiedy przechodzili przez skrzyżowanie na zielonym świetle w labradorkę Melę uderzył samochód. Właściciel psa cudem uniknął wypadku. Kierowca samochodu nawet się nie zatrzymał. Teraz szukają policjanci i właściciel psa.
Całą sytuację zarejestrowały kamery monitoringu. Nagranie jednoznacznie wskazuje, że kierowca zignorował czerwone światło i wjechał na skrzyżowanie.
- My wchodziliśmy z Mela na zielonym świetle. Ona jak zawsze zachowywała się spokojnie, szła na smyczy kawałek za mną - opowiada pan Sławek. - Kierowca jechał naprawdę bardzo szybko, podejrzewam, że nawet 80-90 km/h. To był moment, Mela uderzona przeleciała kilkadziesiąt metrów - dodaje.
Pan Sławek podkreśla, że zależy mu na tym żeby ustalić sprawcę potrącenia zwierzęcia, jest bardzo zdeterminowany. - Zależy mi i żonie, ale pewnie też wielu ludziom. Nie tylko dlatego, że to był członek naszej rodziny, ale dlatego, że na naszym miejscu mógł być każdy inny człowiek, np. kobieta z wózkiem - podkreśla.
Z pseudohodowli do kochającej rodziny
Jak opowiada właściciel labradorki, 5-letnia Mela i tak nie miała łatwego życia. - Całe swoje życie spędziła w pseudohodowli, gdzie trzymana była w koszmarnych warunkach, nie wychodziła, nie widziała świata. Stamtąd niecały rok temu trafiła do nas - mówi pan Sławek.
Sprawa została zgłoszona również policji. Według przepisów kierowcy, który po potrąceniu zwierzęcia nie zatrzyma się i nie zapewni mu stosownej pomocy, bądź choćby nie powiadomi odpowiednich służb grozi kara grzywny do 5 tys. złotych.
Pan Sławek apeluje do osób mogących pomóc w dotarciu do kierowcy, który potrącił Melę o pomoc.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ws/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24