Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe uniewinnił Bartosza J., a Marcina M. i Daniela B. skazał na rok więzienia, w tym B. w zawieszeniu na cztery lata. Byli oskarżeni o pobicie studenta Bartka Dyjaka na przystanku autobusowym w Gdańsku. Mężczyzna do dziś ma problemy ze zdrowiem. Wyrok nie jest prawomocny.
Najsurowszy wyrok - roku więzienia - dostał 27-letni Marcin M. To on, według sądu, rozpoczął bójkę. Był też jedynym sprawcą, który wyraził skruchę za swój czyn. Marcin M. w dniu zdarzenia miał w zawieszeniu wyrok z innego przestępstwa.
Na karę jednego roku w zawieszeniu na cztery lata sąd skazał z kolei 23-letniego Daniela B.
Trzeci oskarżony, 22-letni Bartosz J., został uniewinniony. Sąd zasądził też od Marcina M. i Daniela B. solidarnie kwotę 5 tys. zł na rzecz pokrzywdzonego.
Sędzia Agnieszka Łygas podkreśliła w uzasadnieniu wyroku, że w sprawie tej brakowało naocznych świadków, a wyjaśnienia oskarżonych były nieprecyzyjne i po części były ich linią obrony.
Sam pokrzywdzony, Bartosz Dyjak, nie pamiętał nic z przebiegu zdarzenia.
- Niewystarczające dla szczegółowej oceny winy oskarżonych okazał się też zapis kamer z monitoringu, który był niewyraźny i słabej jakości - powiedziała sędzia.
Zmiana kwalifikacji czynu
Prokurator żądał dla oskarżonych kar więzienia od dwóch lat do 3,5 roku więzienia za pobicie z ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu oraz 1,5 tys. zadośćuczynienia od każdego z nich na rzecz pokrzywdzonego. Sąd zmienił tę kwalifikację czynu na udział w pobiciu, zagrożony karą do trzech lat więzienia.
- Biegli stwierdzili, że rzeczywiście pokrzywdzony doznał obrażeń ciała i rozstroju zdrowia, które w rozumieniu zwykłego obywatela na pewno były bardzo dotkliwe. Jednocześnie nie może być prostego równania między tym, że skoro oskarżeni brali udział w tym pobiciu, to spowodowali takie dolegliwości u oskarżonego. Tę okoliczność należy każdorazowo udowodnić (...) Sąd nie jest w stanie ustalić, który konkretnie cios zadał który sprawca - powiedziała sędzia. Sąd podkreślił jednak, że nie można też wykluczyć, że pokrzywdzony sam się przewrócił i z tego może też wynikać część jego obrażeń. Pobity i oskarżeni byli bowiem w chwili zdarzenia pijani.
Nie wykluczają pozwu o odszkodowanie
Brat pobitego mężczyzny Grzegorz Dyjak powiedział dziennikarzom, że orzeczona kara jest łagodna.
- Mimo wszystko, cieszę się jednak, że wyrok ten zapadł, choć dopiero prawie cztery lata po zdarzeniu. Życie mojego brata wisiało wtedy na włosku - dodał.
Nie wykluczył, że brat i rodzina wystąpią jeszcze z pozwem cywilnym o odszkodowanie przeciwko oskarżonym.
Do utraty przytomności
Śledczy ustalili, że do brutalnego pobicia doszło w nocy 12 września 2010 roku na przystanku autobusowym przy ulicy Targ Sienny w samym centrum Gdańska. Bartek Dyjak wracał z imprezy do domu. W drodze na przystanek, na którym miał wsiąść do nocnego autobusu, podszedł do stojącej nieopodal grupki osób. Po krótkiej rozmowie z nimi 27-letni wówczas student wszedł pod wiatę przystankową. Kamery monitoringu zarejestrowały, jak pod wiatę, gdzie doszło do zdarzenia, weszło kilku mężczyzn. Dyjak był bity i kopany, otrzymał przynajmniej kilka silnych ciosów w głowę. W efekcie obrażeń mózgu przez dłuższy czas był nieprzytomny. Poszkodowany opuścił szpital po leczeniu trwającym dwa i pół miesiąca. Następnie ponad rok poświęcił na rehabilitację. Do dziś Dyjak ma problemy z mówieniem i koordynacją ruchową.
Twierdzili, że ich sprowokował
Podczas trwającego od czerwca 2011 r. procesu oskarżeni przyznali się do udziału w bójce. Twierdzili jednak, że to Dyjak zaczepiał ich i sprowokował całe zajście.
Pierwszego z mężczyzn, Bartosza J., policja zatrzymała po ponad dwóch tygodniach od zdarzenia. Kilka dni później dobrowolnie zgłosił się Daniel B., a w lutym 2011 r. to samo zrobił ostatni sprawca pobicia, Marcin M. ZOBACZ MATERIAŁ "FAKTÓW" TVN NA TEMAT POBICIA BARTKA DYJAKA
Tu doszło do pobicia:
Autor: dp/mz / Źródło: TVN24 Pomorze, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24