Już w przyszłym tygodniu Sąd Rejonowy w Wejherowie wyda wyrok ws. Leszka F. - sprawcy tragicznego wypadku, w którym na miejscu zginęła kobieta w ciąży, jej nienarodzone dziecko, a kilka dni po wypadku w szpitalu zmarł także jej mąż. Prokurator domaga się dla niego 15 lat więzienia. Oskarżony przyznał się do winy, jednak nie chciał składać żadnych wyjaśnień, poprosił o najniższy wymiar kary.
W piątek przed Sądem Rejonowym w Wejherowie ruszył proces Leszka F.
Już na pierwszej rozprawie udało się również zamknąć przewód sadowy. W mowie końcowej prokurator zażądał dla sprawcy tragicznego wypadku 15 lat więzienia, z kolei obrońca wniósł o maksymalnie 6 lat więzienia. Leszek F., który przyznał się do winy poprosił o najniższy wymiar kary.
- Rzetelnie zgromadzony materiał dowodowy, postawa oskarżonego, bo on nie kwestionował dowodów i sprawność wyznaczenia rozprawy i poprowadzenia jej przez sędziego to wszytko pozwoli sprawnie zakończyć ten proces - powiedział Grzegorz Kachel, rzecznik prasowy Sądy Rejonowego w Wejherowie.
Decyzję w tej sprawie sąd ogłosi już za tydzień.
Miał 3 promile
Do tragedii doszło 6 września 2014 roku. Audi A4 zderzyło się z fiatem punto, którym podróżowali młoda kobieta w ciąży oraz 44-letni mężczyzna i 3-letnie dziecko. Jak informowała policja, kierowca audi prawdopodobnie zjechał na przeciwległy pas ruchu i zderzył się czołowo z fiatem.
Kobieta była w ciężkim stanie, dlatego lekarz próbował przeprowadzić cesarskie cięcie jeszcze w karetce. Ani 27-latki, ani dziecka, które nosiła, nie udało się uratować. 44-letni mężczyzna zmarł kilkanaście dni później w szpitalu. Ich 3-letnie dziecko nie odniosło poważnych obrażeń.
Leszek F. miał wtedy trzy promile alkoholu we krwi.
"Myślałem, że już mogę jechać"
Oskarżony przyznał się do winy, ale odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. - Przepraszam - powiedział.
W protokołach ze śledztwa, odczytanych przez sąd, Leszek F. wyjaśnił, że w dniu, kiedy doszło do wypadku, rano spotkał się z kolegą i wypił osiem piw. Potem poszedł spać. Wieczorem ok. godz. 20 zjadł pierwszy tego dnia posiłek, oglądał przez pewien czas program telewizyjny, a następnie wsiadł do samochodu, aby wrócić do domu.
Leszek F. stwierdził, że jechał z prędkością ok. 90 km/h. Według oskarżonego, w trakcie jazdy nadjeżdżający z naprzeciwka samochód (kierowany przez kobietę w ciąży) miał włączone długie światła i Leszek F. miał dać mu znak, aby zmienić światła. Chwilę potem doszło do zderzenia obu aut.
- Nie wiem, dlaczego zdecydowałem się wsiąść do samochodu, myślałem, że mogę już jechać. Ja nigdy nie miałem prawa jazdy, jeździłem tylko po gminnych drogach. Nie wiem jak to się stało, że z nich wjechałem. Do przejechania miałem ok. 15 kilometrów. Po wypadku bolała mnie ręka i noga - mówił śledczym Leszek F.
Świadek: Oprócz piwa pił też wódkę
Przed sądem jako świadek stanął m.in. 26-letni Sławomir F., bratanek oskarżonego, który jechał z nim jako pasażer. Mężczyzna zeznał, że Leszek F. oprócz piwa pił też wódkę. Sławomir F. przyznał, że też brał udział w biesiadzie z mężczyznami i spożywał alkohol.
- Jechaliśmy 120 km/h - wiem, bo widziałem na prędkościomierzu. Powiedziałem mu, żeby zwolnił, bałem się jego szybkiej jazdy. Wujek nie hamował, jechał całą prędkością. Potem pamiętam już tylko uderzenie za zakrętem. Tuż po wypadku Leszek zaproponował, żebym ja to wziął na siebie, ale ja się nie zgodziłem. Próbowałem wyciągnąć wujka z samochodu, ale on był zakleszczony w środku. Nie podchodziłem do drugiego samochodu, byłem w szoku - opowiadał przed sądem bratanek sprawcy wypadku.
W wypadku stracili córkę i zięcia
Zeznająca jako świadek matka zmarłej kobiety Alicja S. powiedziała, że kiedy przyjechała na miejsce wypadku, córka była nieprzytomna i nie była już w stanie jej pomóc. - Zięć siedział z tyłu, pytałam go, co się stało; powiedział, że nie wie, potem przyjechała straż i pogotowie. Zaczęli reanimować córkę, to trwało może z godzinę - mówiła z płaczem w głosie kobieta.
Chłopiec, który ocalał z wypadku, jest teraz pod opieką babci i dziadka. - Wnuczek jeszcze nie doszedł do siebie, jest cały czas pod opieką psychologa - powiedziała przed sądem Alicja S.
Pijany recydywista
Jak się okazało to nie pierwszy raz, kiedy Leszek F. prowadził pod wpływem alkoholu. W ciągu ostatnich kilku lat policjanci trzykrotnie zatrzymywali mężczyznę, gdy nietrzeźwy jechał samochodem. Za każdym razem otrzymywał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów. Ostatni obowiązuje do 2017 roku. Poza tym trzy razy przyłapano 37-latka, gdy prowadził, mając od 0,2 do 0,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.
Pierwszy wyrok zapadł w marcu 2006 r. - mężczyzna został wtedy skazany na 10 miesięcy prac społecznych, dostał też sądowy zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych na okres dwóch lat. Drugi raz, za jazdę po pijanemu motorowerem, został skazany w marcu 2008 r. - na trzy lata pozbawienia wolności w zawieszeniu oraz zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów na okres czterech lat. W kwietniu 2010 r. został zatrzymany, gdy pijany kierował quadem - sąd wymierzył mu karę roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat i zabronił kierować pojazdami przez siedem lat. Poza tym, policja trzykrotnie zatrzymywała Leszka F. za prowadzenie samochodu w stanie wskazującym na spożycie alkoholu (miał wtedy od 0,2 do 0,5 promila). Otrzymywał za to kary grzywny.
Być może do tej tragedii by nie doszło, gdyby sąd zdążył odwiesić mężczyźnie poprzednie kary. Bowiem niedługo przed wypadkiem do sądu wpłynął akt oskarżenia przeciwko Leszkowi F. w sprawie pobicia.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ws/i / Źródło: TVN24 Pomorze, PAP