Przyczyny tego tragicznego wypadku cały czas są tajemnicą. Wiadomo jedynie tyle, że kierowca nissana qashqai stracił panowanie nad samochodem i uderzył w słup z taką siłą, że auto rozpadło się na pół i stanęło w płomieniach. 45-latek zginął na miejscu. Dlaczego kierowca nawet nie próbował hamować?
Wszystko działo się w sobotę po godzinie 20 w Toruniu.
- Samochód, jadący w stronę ulicy Wschodniej, dojeżdżając do skrzyżowania z ulicą Rydygiera, prawdopodobnie na skutek nadmiernej prędkości wypadł z jezdni i z dużą siłą uderzył w słup trakcji tramwajowej - mówił w weekend bryg. Andrzej Seroczyński z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Toruniu.
Nagranie z wypadku otrzymaliśmy na Kontakt 24. Na filmie widać, że samochód rozpadł się na dwie części. Ta, w której znajdował się 45-letni kierowca, stanęła w ogniu.
Wstępne wyniki sekcji zwłok wykazały, że mężczyzna w chwili wybuchu pożaru już nie żył.
Wiele znaków zapytania
Policjanci i prokuratorzy szukają odpowiedzi na pytanie, jak doszło do wypadku.
Jak dowiedział się reporter TVN24 Mariusz Sidorkiewicz, na miejscu nie znaleziono śladów hamowania. Dodatkowo od świadków zdarzenia wiadomo, że auto miało na kilkanaście sekund przed wypadkiem włączone światła awaryjne.
Dlaczego kierowca nawet nie próbował hamować? Po co miał włączone światła awaryjne? Czy chciał w ten sposób zasygnalizować jakieś problemy z samochodem? Między innymi to starają się wyjaśnić śledczy.
- Apelujemy do wszystkich świadków, którzy widzieli zdarzenie bądź widzieli ten pojazd, o zgłaszanie się do toruńskiej komendy. Mamy nadzieję, że wskażą nam na zachowanie kierowcy i fakty, które mogły się przyczynić do tego wypadku - mówi mł. asp. Wojciech Chrostowski z Komendy Miejskiej Policji w Toruniu.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK / Źródło: tvn24