Oskarżeni mieli w okrutny sposób torturować, a potem zabić nieznanego człowieka. Po wszystkim, jak podawała w akcie oskarżenia prokuratura, mieli zbezcześcić zwłoki i "dopuścić się aktu kanibalizmu". Śledczym nie udało się ustalić tożsamości ofiary, motywu zabójstwa, ani tego, kiedy doszło do przestępstwa. Prokuratura wnioskuje o wymierzenie oskarżonym kar pozbawienia wolności od 14 lat do dożywocia. Obrońcy mężczyzn chcą ich uniewinnienia. Wyrok w tej sprawie ma być ogłoszony 27 września.
Przed szczecińskim sądem zakończył się proces czterech mężczyzn. Według aktu oskarżenia mieli w okrutny sposób torturować, a potem zabić człowieka o nieustalonych personaliach. Sędzia po mowach końcowych ogłosił, że wyrok zapadnie 27 września.
Zdaniem prokuratorów oskarżeni "w nieustalonym bliżej dniu w okresie od lipca do października 2002 roku w okolicy miejscowości Łasko oraz Strzelce Krajeńskie, działając wspólnie i w porozumieniu po uprzednim pobiciu i pozbawieniu wolności ze szczególnym udręczeniem, działając ze szczególnym okrucieństwem i w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie zabili poprzez dekapitację mężczyznę o nieustalonych danych personalnych, a następnie dopuścili się aktu kanibalizmu". Tak czytamy w akcie oskarżenia.
Dożywocie czy uniewinnienie
W poniedziałek Hubert Kołtuniak z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie przekonywał w sądzie, że mężczyźni są winni. Dla Roberta M., który miał być inicjatorem zabójstwa, zażądał dożywotniego pozbawienia wolności. Dla Janusza Sz. oraz Sylwestra B. wniósł o 25 lat pozbawienia wolności, a dla Rafała O., który jako jedyny w pewnym momencie śledztwa przyznał, że do zdarzenia doszło, 14 lat pozbawienia wolności.
Jan Widacki, obrońca Roberta M., wniósł o uniewinnienie swojego klienta. Podobnie postąpili adwokaci pozostałych oskarżonych. Według nich do zabójstwa i aktu kanibalizmu nigdy nie doszło.
Śledczym nie udało się ustalić personaliów domniemanej ofiary. Nie odnaleziono też szczątków, które rzekomo miały zostać utopione w jednym z jezior w okolicy Łaska.
Pakt milczenia
Jedynym, który przyznawał się do udziału w zabójstwie, był Rafał O. Jednak jak przekonuje obrona pozostałych mężczyzn, jego zeznania pozbawione były szczegółów i sprzeczne. Nie potrafił wskazać miejsca ani daty zdarzenia. W trakcie procesu mężczyzna wycofał się ze swoich zeznań.
Jak pierwotnie zeznał O., zabić miał nieżyjący już piąty członek "grupy" - Zbigniew B. To B. pierwszy miał także po alkoholu opowiadać o tym, co zaszło. Ofiara miała zostać porwana z nieistniejącego już baru w miejscowości Łasko. Potem porywacze mieli pić alkohol i torturować uprowadzonego mężczyznę, aż wreszcie Robert M. miał kazać Zbigniewowi B. zabić ofiarę. Prokuraturze nie udało się ustalić, dlaczego M. miał chcieć śmierci mężczyzny.
Po zabójstwie Robert M. miał zmusić pozostałych mężczyzn do zawarcia paktu milczenia, który przypieczętować mieli zjedzeniem ofiary. Jej szczątki miały być zatopione w jeziorze.
Oskarżonym o zabójstwo grozi dożywocie.
Źródło: TVN24 Szczecin
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock