Świnie są kopane, bite poganiaczami, ciągnięte za nogi i uszy, a jak już nie mogą chodzić, to wciąga się je na wózek i wywozi – takie sceny można zobaczyć na filmie nagranym przez wolontariuszy z dwóch fundacji działających na rzecz praw zwierząt. Ekolodzy wysłali do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Rok - od lutego 2016 roku do teraz – trwało śledztwo aktywistów z Inicjatywy na Rzecz Zwierząt "Basta!" i Fundacji Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt "Viva!". Wolontariusze twierdzą, że trzynaście razy jeździli w pobliże rzeźni Zakładów Mięsnych "Agryf" w Szczecinie i za każdym razem nagrywali sytuacje, podczas których zwierzęta były traktowane w sposób, ich zdaniem, łamiący ustawę o ochronie zwierząt.
"Tak jest zawsze"
- To były przypadkowe dni. Chcieliśmy pokazać, że nie był to przypadek incydentalny. Do takich sytuacji dochodzi tam zawsze – mówi nam Łukasz Musiał z fundacji Viva!.
Na filmach widać, jak podczas rozładunku zwierzęta są bite i kopane – również po głowie, dźgane, ciągnięte za uszy i nogi. Zwierzęta kwiczą z cierpienia. – Jeśli zwierzę nie było w stanie iść, ładowano je na wózek służący według przepisów do transportu trucheł. Poganiaczy używano także ze zbyt wielką siłą i w nieprawidłowy sposób – dodaje Musiał.
Cały materiał filmowy - kilkanaście godzin nagrań, zostało wysłanych wraz z zawiadomieniem do Prokuratury Rejonowej Szczecin-Prawobrzeże. Jak poinformowała nas rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie Joanna Biranowska-Sochalska, zawiadomienie jeszcze nie wpłynęło.
Firma: winny jeden pracownik
Andrzej Pawelczak, rzecznik firmy Animex, która jest właścicielem rzeźni, w rozmowie z nami przekonuje, że nie wszystkie filmy zostały nagrane w ich zakładzie. Ekolodzy twierdzą, że to nieprawda. – Zdarzenia zarejestrowane na filmach są incydentalne. Do jednej rzeźni przyjeżdża dziennie 4-5 tysięcy świń. Nagranie takiego materiału w ciągu kilkunastu miesięcy jest dowodem, że skala jest marginalna – uważa.
Przyznaje jednak, że dochodziło do nieprawidłowości. - Jeden pracownik niewłaściwie traktował zwierzęta. Został on już odsunięty od pracy ze zwierzętami – mówi Pawelczak. Przekonuje, że pozostałe osoby widoczne na filmach to pracownicy firmy transportowej. – Jeśli Basta! przekaże nam daty i godziny nagrań, to wtedy będziemy mogli zidentyfikować kierowców i ewentualnie rozwiązać współpracę z tymi firmami – dodaje.
Kto zawinił?
Animex pisze w swoim oświadczeniu rozesłanym do mediów, że zawiadomił już firmy przewozowe, że niewłaściwe traktowanie zwierząt będzie skutkować zerwaniem umowy. Podobne ostrzeżenie usłyszeli pracownicy. – Mamy bardzo surowe procedury i mamy zatrudnioną osobę, która codziennie monitoruje dobrostan zwierząt – mówi Pawelczak. Firma zamierza także założyć monitoring w magazynach żywca, gdzie zwierzęta są zapędzane.
Podkreśla, że każdorazowo przy rozładunku obecny jest też przedstawiciel inspekcji weterynaryjnej, co ma wyeliminować niewłaściwe traktowanie zwierząt.
Ekolodzy też mówią o obecności inspektorów i atakują - byli obecni w rzeźni, gdy działy się tak drastyczne sceny.
Inspektor: procedury były
- Po pierwsze na żadnym z widzianych przeze mnie filmów nie widać, by inspektor był obecny w trakcie łamania przepisów ustawy – mówi Maciej Prost, zachodniopomorski wojewódzki lekarz weterynarii. – Jeśli jednak to się potwierdzi, to wyciągniemy poważne konsekwencje wobec inspektorów – dodaje. Żałuje, że fundacje na rzecz zwierząt nie chcą z nimi współpracować, by podać daty nagrania filmów, co pomogłoby w ustaleniu, czy i kto był na miejscu podczas łamania przepisów.
Przypomina także, że według przepisów to firma jest odpowiedzialna za to, by zwierzęta nie cierpiały. – To na podmiocie ciąży odpowiedzialność. My tylko zatwierdzamy i kontrolujemy procedury. Nie wiem, czemu firma odbiegła od niej – kończy Maciej Prost.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/jb / Źródło: TVN24 Szczecin
Źródło zdjęcia głównego: Inicjatywa na rzecz Zwierząt Basta!