Zapadł wyrok w sprawie podwójnego zabójstwa w Szczecinie. 35-letni wówczas sprawca zabił nożem kobietę i mężczyznę. Jednej z ofiar zadał wiele ciosów w okolice głowy, szyi i klatki piersiowej. Sąd uznał, że to było "przekroczenie granic obrony koniecznej".
Maciej G. był oskarżony o podwójne zabójstwo kobiety i mężczyzny. W nocy z 8 na 9 listopada 2015 roku policjanci wezwani przez sąsiada pary do mieszkania przy ul. Santockiej w Szczecinie, zastali drastyczną scenę – dwa ciała w kałuży krwi.
34-letnia Monika miała ranę kłutą szyi. 40-letni Wojciech miał ich wiele - na brzuchu, szyi, głowie, klatce piersiowej.
Policjanci szybko ustalili, że ostatnią osobą, z którą kontaktowali się zabici przed śmiercią był 35-letni wówczas Maciej G., z wykształcenia stolarz. Mężczyzna był im znany – był już notowany w przeszłości za pobicie pałką swojej ówczesnej konkubiny. Podobnie notowana była 34-letnia Monika, która miała z kolei dźgnąć nożem byłego partnera.
Kilka godzin po odnalezieniu ciał mężczyznę zatrzymano w jednym ze sklepów w Szczecinie. Był pijany. Podczas przesłuchania przyznał się do zabicia znajomych, ale utrzymywał, że się bronił. Do zakończenia procesu trzymał się tej wersji, choć z czasem zmieniały się detale jego historii.
Zmarli głosu nie mają
Pierwsza wersja wydarzeń przedstawiona przez oskarżonego, którą sąd uznał za najbardziej prawdopodobną, wyglądała tak: kobieta miała zacząć go podduszać, a jej partner zadawać mu ciosy. Odparł jednak ataki używając nóg, a potem uwolnił się z łatwością z chwytu kobiety. Miał powalić oboje napastników. Gdy zauważył, że zaczynają się podnosić, chwycił na nóż.
- Nie wiem, dlaczego nie wybiegłem z mieszkania. Byłem wkurzony na nich, strasznie zły na nich – zeznawał oskarżony policjantom.
Sąd uwierzył w wersję wydarzeń Macieja G. We wtorek w trakcie odczytywania wyroku sędzia Grażyna Tucholska podkreślała, że nie ma wątpliwości, że oskarżony jest winny, ale nie zabójstwa, a przekroczenia granicy obrony koniecznej.
- Oboje pokrzywdzeni nie żyją, więc siłą rzeczy nie są w stanie przedstawić nam swojej wersji zdarzeń. W takiej sytuacji sądowi pozostawało przyjąć za punkt wyjścia wersję przedstawioną przez oskarżonego, którą ewentualnie można było poddać weryfikacji – twierdziła sędzia Tucholska.
Nie można wykluczyć, że go zaatakowali
– Co najważniejsze, sąd uznał, że nie ma żadnego dowodu, który w sposób kategoryczny wykluczyłby fakt, że oskarżony w dniu zdarzenia został zaatakowany prze oskarżonych – dodała. Co istotne, u mężczyzny nie stwierdzono żadnych widocznych obrażeń ciała, ale biegły stwierdził, że jest możliwe, że ewentualny atak mógł nie pozostawić śladów na jego ciele.
Sąd zastosował nadzwyczajne złagodzenie kary – Maciej G. usłyszał wyrok 5 lat więzienia, ale spędzone w areszcie prawie trzy lata zaliczono mu na poczet wymierzonej kary. To oznacza, że Maciej G. może wyjść z więzienia za niewiele ponad 2 lata.
Nie wiadomo jeszcze, czy którakolwiek ze stron postępowania będzie się od wyroku odwoływać.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa//ec / Źródło: TVN24 Szczecin
Źródło zdjęcia głównego: TVN24