Taranował ludzi samochodem. Kierowca z Monciaka wyjdzie na wolność

Taranował ludzi na Monciaku, wychodzi na wolność
Rajd po sopockim "Monciaku" - zdjęcia z monitoringu miejskiego
Źródło: monitoring miejski

Michał L., który w 2014 r. na głównym deptaku Sopotu taranował pieszych autem, nie musi już przebywać w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym. Tak orzekł we wtorek Sąd Okręgowy w Gdańsku. Decyzja jest już prawomocna.

Sąd Okręgowy w Gdańsku oddalił tym samym zażalenie prokuratury na decyzję Sądu Rejonowego w Sopocie z 6 kwietnia o zwolnieniu mężczyzny z zakładu psychiatrycznego.Opierając się na opinii sądowo-psychiatrycznej, sąd niższej instancji orzekł wówczas wobec Michała L. środki zabezpieczające w postaci terapii polegającej na obowiązku stawiania się w poradni, udziału raz w tygodniu w psychoterapii, elektronicznej kontroli miejsca pobytu w systemie dozoru mobilnego oraz zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych.Wtorkowe posiedzenie sądu odbyło się za zamkniętymi drzwiami, niejawne było też orzeczenie oraz jego uzasadnienie. O utrzymaniu w mocy postanowienia sądu I instancji - za zgodą sądu - poinformował dziennikarzy obrońca sprawcy wypadku, Jacek Potulski.Orzeczenie jest prawomocne. Prokuratura ma jeszcze prawo złożyć kasację od tego orzeczenia do Sądu Najwyższego.

"Nie stanowi zagrożenia"

- Proces leczenia Michała L. jest na tyle zaawansowany, że jego przebywanie na wolności nie stanowi żadnego zagrożenia. Trzymanie go w zamkniętym zakładzie nie jest zasadne. Stosowane wobec niego środki w zupełności wystarczają na zapewnienia bezpieczeństwa zarówno jemu, jak i innym osobom - powiedział Potulski.Adwokat wyjaśnił dziennikarzom, że obecnie zastosowane wobec Michała L. środki zapobiegawcze mają charakter bezterminowy. - Nie rzadziej niż co rok sąd musi jednak weryfikować ich zasadność. Innymi słowy, może się okazać, że sąd za rok zdecyduje o pewnej modyfikacji - może o rezygnacji z obrączki elektronicznej, może zwiększeniu terapii. Teoretycznie może też zaostrzyć obecnie stosowane środki - dodał obrońca Michała L.- Mój klient stara się odnaleźć w rzeczywistości, choć to nie jest proste. Nie da się ukryć, że dotknęła go zwłaszcza w internecie przerażająca fala hejtu. Radzi sobie, na razie ma wielkie wsparcie rodziny - zaznaczył adwokat.

Prokuratura się odwołała

Postanowienie sopockiego sądu z 6 kwietnia br., który zwolnił mężczyznę z zakładu psychiatrycznego - działając na polecenie ministra sprawiedliwości-prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry, zaskarżył prokurator Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.W zażaleniu prokurator wskazywał m.in., że sąd I instancji nieprawidłowo ocenił dowód w postaci opinii sądowo-psychiatrycznej, która zawiera sprzeczności i jest niejasna, "a sposób rozumowania biegłych nosi cechy dowolności". Według prokuratora ocena badanego Michała L. oraz znane sądowi okoliczności sprawy wskazują na potrzebę dalszego stosowania wobec niego środka zabezpieczającego w postaci umieszczenia w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym.Zdaniem prokuratury istnieje wysokie prawdopodobieństwo ponownego popełnienia przez Michała L. czynu zabronionego o zbliżonej do wypadku z 2014 r. społecznej szkodliwości.

Wnioskiem L. o dalsze leczenie na wolności, sopocki sąd zajmował się dwukrotnie: w grudniu ub.r. sąd wniosek ten odrzucił, ale Michał L. odwołał się od tej decyzji do Sądu Okręgowego w Gdańsku, który w styczniu br. orzekł, że sopocki sąd powinien jeszcze raz zbadać sprawę.

Taranował ludzi

19 lipca 2014 r. późnym wieczorem kierowana przez Michała L. szybko jadąca honda wjechała na sopocki deptak - ulicę Bohaterów Monte Cassino - a następnie na molo. Zanim samochód zatrzymał się, uderzając w napotkaną przeszkodę, poszkodowane zostały 23 osoby, z których jedna odniosła ciężkie obrażenia.

Sprawca wypadku został zatrzymany na miejscu przez świadków zdarzenia i przekazany policji. Wykonane wtedy badania wykazały, że przed wjazdem na deptak L. nie pił alkoholu, nie był też pod wpływem narkotyków ani środków psychotropowych.Prokuratura postawiła L. zarzut umyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, za co grozi do 10 lat więzienia. Biegli psychiatrzy, którzy zbadali mężczyznę, orzekli, że w chwili wypadku L. miał "zupełnie wyłączoną poczytalność" i "całkowicie zniesioną zdolność rozumienia i pokierowania swoim postępowaniem". Według psychiatrów jego niepoczytalność związana była z chorobą psychiczną, na którą cierpi.W grudniu 2014 r. Sąd Rejonowy w Sopocie, powołując się na tę opinię biegłych, umorzył postępowanie wobec mężczyzny (zgodnie z prawem osoba niepoczytalna w momencie popełnienia przestępstwa nie odpowiada za nie karnie) i skierował go na przymusowe leczenie.Po zatrzymaniu Michał L. przyznał się do winy, ale odmówił składania wyjaśnień. W końcowej fazie śledztwa mężczyzna zdecydował się złożyć wyjaśnienia. Mówił w nich, że przebieg zdarzenia pamięta tylko fragmentarycznie. Przyznał, że nie zażywał przepisanych leków, bo czuł się po nich senny i nie mógł normalnie funkcjonować.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.

Autor: aa / Źródło: PAP

Czytaj także: