Na sopockim Monciaku pojawiły się donice z kwiatami. Mają nie tylko ładnie wyglądać, ale i powstrzymywać kierowców przed nielegalnym wjazdem na ul. Bohaterów Monte Cassino.
Co zrobić, żeby kierowcy nie próbowali wjeżdżać na ul. Bohaterów Monte Cassino w Sopocie? Być może wystarczy w newralgicznych miejscach postawić donice z kwiatami. Tak stało się w pobliżu kościoła św. Jerzego oraz na końcu ul. Sobieskiego.
- Donice nie tylko uniemożliwiają kierowcom wjazd na Monciak, ale też ładnie wyglądają. Ich ustawienie konsultowaliśmy ze służbami. Nie będą przeszkadzać podczas interwencji - zapewnia Magdalena Czarzyńska- Jachim z biura prasowego sopockiego magistratu.
Wierzą ślepo GPS-owi
Straży Miejskiej podoba się pomysł z donicami, ale jak twierdzi jej komendant to niejedyne "utrudnienia" dla kierowców. Przy wjeździe na Monciak z ul. Czyżewskiego i Królowej Jadwigi są też specjalne, chowane słupki. To w tych miejscach najczęściej mylili się kierowcy.
- Ślepo wierzą GPS-owi, a nie patrzą na znaki i potem wjeżdżają autem na Monciak. Nie raz było tak, że ktoś się potem dziwił skąd tyle ludzi nagle się pojawia. Teraz słupki blokują nielegalny wjazd, ale też nie utrudniają pracy służb. Te mają uniwersalny klucz za pomocą, którego mogą samodzielnie opuścić słupek - opowiada Tomasz Dusza, rzeczni sopockiej Straży Miejskiej.
Podjechał na imprezę
Na popularnym Monciaku obowiązuje zakaz wjazdu pojazdów, ale nie wszyscy się do niego stosują. Tak było niespełna miesiąc temu, kiedy pijany mężczyzna podjechał samochodem pod "Krzywy Domek".
Kierowca jechał dość wolno, a na deptaku nie było za wiele osób. 22-letni mieszkaniec Łodzi zostawił samochód pod "Krzywym Domkiem" i zniknął. Na komendę zgłosił się dopiero następnego dnia, bo chciał odzyskać auto. Policjanci zatrzymali mu prawo jazdy.
Szaleńczy rajd
Mieszkańcy Trójmiasta wciąż mają w pamięci szaleńczy rajd sprzed roku, kiedy to Michał L. pędził Monciakiem taranując 23 osoby. Jego podróż skończyła się dopiero, kiedy uderzył w drzewo. Wówczas przed samosądem uratowała go policja.
Późniejsze badania biegłych sądowych wykazały, że Michał L. był niepoczytalny w chwili popełnienia tego przestępstwa i musi się poddać leczeniu w zamkniętym ośrodku. Co pół roku sędzia zwraca się do biegłych ponownie o opinie i podejmuje kolejne decyzje związane z przyszłością mężczyzny. Ostatnim razem w czerwcu br. Sąd Rejonowy w Sopocie zadecydował, że Michał L. spędzi kolejne pół roku w Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Fotobank Sopot