Trzy lata po wypadku śmigłowca pod Słupskiem zapadł wyrok na emerytowanego, amerykańskiego pilota wojskowego. Sąd uznał Marka B. za winnego, stwierdził, że umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu powietrznym i przepisy ruchu lotniczego. Został skazany na rok i 4 miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata.
Słupski sąd rejonowy wydał wyrok w sprawie 60-letniego Amerykanina Marka B. To doświadczony emerytowany amerykański pilot wojskowy spod Darłowa. Prokuratura oskarżyła go o spowodowanie katastrofy śmigłowca w Czystej w 2014 r.
Śledczy żądali dla niego 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 5. Pilot nigdy nie przyznał się do winy, a jego obrońca wniósł o uniewinnienie.
Sąd uznał Marka B. za winnego, stwierdził, że umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu powietrznym i przepisy ruchu lotniczego a chęć zapewnienia dodatkowej atrakcji przeważyło nad bezpieczeństwem. Mark B. został skazany na rok i 4 miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata.
Dodatkowo sąd orzekł zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych w ruchu powietrznym na okres 3 lata oraz ukarał go grzywną w wysokości 8 tys. zł.
Sąd stwierdził, że pilotem od samego początku aż do momentu wypadku był Mark B., a słowa oskarżonego, że to nie on pilotował to nic innego jak linia obrony.
Marka B. na sali nie było. Jego obrońca dał do zrozumienia, że jego klient odwoła się od wyroku.
Proces Marka B. już raz się kończył. Wyrok miał zapaść w kwietniu ub. r. Wówczas sąd postanowił wznowić przewód sądowy.
Śmigłowiec runął na ziemię
Załoga wystartowała 1 maja 2014 r. z Zegrza Pomorskiego, ok. godz. 15. Chcieli dolecieć do jednej z posesji w Witkowie (gm. Smołdzino). Zanim śmigłowiec wzbił się w powietrze został dwukrotnie sprawdzony najpierw przez mechanika, potem przez pilota. Sprawę zbadała Państwowa Komisja Wypadków Lotniczych.
W przeciwieństwie do prokuratury, komisja podkreślała, że nie ma pewności kto tak naprawdę kierował śmigłowcem. „Jak ustalono pilot wykonywał lot z prawego fotela, a na lewym fotelu pilota siedział rolnik - właściciel śmigłowca. Po 40 minutach miał usłyszeć nieregularną pracę silników, które za moment zgasły” – poinformowała komisja w raporcie.
Eksperci z Państwowej Komisji Badań Wypadków Lotniczych potwierdzili informacje, że śmigłowiec nie posiadał wymaganych dokumentów, obowiązkowego ubezpieczenia OC i nie został zarejestrowany. Ponadto pilot nie miał polskiej licencji.
Rolnika też ukarali
Osobny proces toczył się również przeciwko właścicielowi maszyny. Zdaniem śledczych G. udostępnił niesprawną maszynę amerykańskiemu pilotowi, który z kolei nie miał wymaganych uprawnień.
Jan G. złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze, a Sąd Rejonowy w Słupsku skazał go na sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu.
- Statek powietrzny nie był zarejestrowany, nie miał niezbędnych badań technicznych, miał też usterki techniczne, między innymi w instalacji elektrycznej, które całkowicie wykluczały możliwość latania. W zdarzeniu poszkodowanych było kilka osób, były to złamania stawu skokowego, nosa i inne drobniejsze urazy, ale wypadek był poważny – uzasadniał wówczas sędzia Tomasz Rybiński.
Mężczyzna musiał też zapłacić 1200 zł grzywny i pokryć koszty procesu.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Lębork News