Dwumiesięczny chłopiec miał problemy z oddychaniem po tym, gdy w domu wybuchł pożar. Niemowlęciu pomógł policjant, który jako jeden z pierwszych przyjechał na miejsce zdarzenia. - Wziął chłopca na ręce i udrożnił jego drogi oddechowe - opisują funkcjonariusze.
Do zdarzenia doszło w poniedziałek w miejscowości Siwkowice (Zachodniopomorskie). - Około godziny 17.50 dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Łobzie został powiadomiony o tym, że w jednym z domów wybuchł pożar, a dwumiesięczne dziecko nie oddycha - informuje komisarz Magdalena Rymszewicz, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Łobzie.
Na miejsce jako pierwsi dojechali dzielnicowi z Reska i od razu zaczęli udzielać pomocy. Jak się okazało, chłopiec był przytomny, ale miał problemy z oddychaniem.
"Wziął na ręce chłopca, udrożnił drogi oddechowe"
- Starszy sierżant Przemyslaw Bujny wziął na ręce chłopca, udrożnił drogi oddechowe poprzez usunięcie z ust nadmiaru śliny oraz odchylenie głowy do tyłu. W wyniku podjętych przez policjanta czynności niemowlę zaczerpnęło powietrza i zaczęło płakać - mówi Rymszewicz.
Funkcjonariusze czuwali przy dziecku do przyjazdu ratowników medycznych. Chłopiec został przetransportowany śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do szpitala w Szczecinie.
Jak przekazała Magdalena Knop, rzeczniczka Szpitala Zdroje w Szczecinie, niemowlę trafiło do placówki z podejrzeniem podtrucia tlenkiem węgla. Szczegółowe badania jednak tego nie potwierdziły i już we wtorek rodzice zabrali chłopca do domu.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: KPP w Łobzie