Jeden z mieszkańców wsi w Zachodniopomorskiem poskarżył się sądowi, że pies sąsiada robi to, co psy robią najlepiej: szczeka. Sąd zdecydował się na mało salomonowe wyjście i zwierzaka kazał się pozbyć.
Paker to 9-letni owczarek niemiecki, który od szczeniaka jest członkiem rodziny państwa Ciastek z Granowa w powiecie choszczeńskim. – To zdrowy, dobrze ułożony pies. Łagodny. Nikt nigdy na niego nie narzekał – mówi nam Mirosław Ciastek.
Sami swoi, czyli tragikomedia
Jednak, jak twierdzą mieszkańcy, to zmieniło się w maju 2016 roku, gdy do wsi wprowadził się obcy mężczyzna. Kupił on od Agencji Nieruchomości Rolnej działkę przylegającą do posesji państwa Ciastek, postawił tam przyczepę kempingową i w niej zamieszkał. Szczekanie Pakera zaczęło mu przeszkadzać.
- Myślałem, że na wsi będę miał spokój – załamuje ręce nowy mieszkaniec Granowa. – Psy były celowo denerwowane. Nie mogłem spać w nocy – dodaje. Postanowił więc iść do sądu. Sprawę cywilną rozpatrywał Sąd Rejonowy w Choszcznie. Przychylił się on do pozwu mężczyzny i nakazał zapłatę na rzecz powoda dwóch tysięcy złotych oraz pozbycie się psa z posesji.
- Nie rozumiem tej decyzji. Pies szczeka, bo jest psem. Co ja mam z nim teraz zrobić? – denerwuje się Ciastek. – To jest kochany i przyjazny zwierzak. Jak tak można? – mówi pani Jolanta Radomiak, siostra pana Mirosława, która obecnie zajmuje się Pakerem.
Pies w "areszcie domowym"
Termin na pozbycie się psa minął w ubiegły piątek. Jednak państwo Ciastek nie wiedzą, co z nim zrobić. Wilczur obecnie znajduje się w areszcie, tzn. w zamkniętym boksie. Nie wychodzi w ogóle na dwór. – Przecież go nie uśpię. Serce by mi pękło. W zamknięciu też nie mogę go wiecznie trzymać. On całe życie biegał po podwórku – mówi właściciel Pakera. Postanowienie się już uprawomocniło, więc nie ma możliwości odwołania się od niego. Sytuacja jest patowa.
Mieszkańcy Granowa stoją murem za Ciastkami, a nowego sąsiada krytykują. – Kury i gołębie też mu przeszkadzają. Grilla nie możemy rozpalić – mówi Czesław Borsiak. – Jeden facet będzie całą wsią rządził? A sam nawet nie ma toalety. Przez 30 lat nie było tu policji, a teraz ktoś krzywo przez drogę przejdzie, a on już dzwoni – krytykuje z kolei pan Andrzej. Jeszcze innym sąsiadom kazał pozbyć się uli z pszczołami.
"Że kosiarka głośna, że mam niewłaściwy komin"
Nowy sąsiad, jak twierdzą mieszkańcy, miał już wysyłać pisma do sądu z pozwami dotyczącymi innych sąsiadów. – Czepia się o wszystko. Że kosiarka głośna, że mam niewłaściwy komin, że palę nie tym, co trzeba. Policja przyjeżdża tu prawie codziennie. Zaczęłam brać leki na uspokojenie – mówi kolejna sąsiadka, Dorota Kula. – Zanim się nie wprowadził, żadnych kłótni tu nie było – dodaje.
- To są dantejskie sceny. Po prostu jestem tu terroryzowany. Atakują mnie. Mam nadzieję, że po wizycie telewizji wreszcie się uspokoi – komentuje całą sytuację skonfliktowany z wsią mężczyzna i tłumaczy, że mieszkańcy uwzięli się na niego, bo kazał im usunąć szopy, które częściowo znajdowały się na jego terenie. – Oni żyją tu jeszcze na zasadach z czasów komunistycznych. Ja nie robię nikomu krzywdy. Chcę po prostu spokojnie żyć – mówi.
- My psa nie oddamy – zarzekają się Ciastkowie, choć oczywiście boją się konsekwencji prawnych. Innym sąsiadom nowy sąsiad miał już podobno zapowiedzieć, że w sprawie ich psów też pójdzie do sądu. - Ja nie jestem tu problemem. Jestem soczewką, na której skupiły się problemy. I do psów nic nie mam. Tylko do ludzi, co psy wykorzystują jako narzędzie do walki ze mną - utrzymuje.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa//ec / Źródło: TVN24 Szczecin
Źródło zdjęcia głównego: tvn24