20-letni surfer z Niemiec, poszukiwany przez policję za przywłaszczenie sobie sprzętu do surfingu, starał się o pracę w jednej z helskich szkół. - Nie dostał jednak tej pracy, gdyż zatrudniono inną osobę – tłumaczył Michał Lussa z Easy Surf Center.
Mężczyzna zostawił w szkole swoje CV wiosną tego roku. Jak napisał, wcześniej pracował w Niemczech w sklepie windsurfingowym. – Chciał zostać nauczycielem. Nie dostał jednak tej pracy, bo zatrudniliśmy kogoś innego – mówił Lussa. Dodał, że zaraz po tym, jak dotarła do niego informacja o poszukiwaniach 20-latka i jego 20-letniej partnerki, od razu skontaktował się z jedną z wypożyczalni, z których brał sprzęt. – Przekazałem dane tego mężczyzny koledze, który kiedyś pracował u nas. Był nimi zainteresowany, gdyż obecnie pracuje w jednej z wypożyczalni, z których para brała sprzęt – powiedział. Maciej Witkiewicz ze szkoły Fun Surf, z której zaginął wypożyczony sprzęt potwierdził, że 20-latek był znany na Pomorzu. – Kręcił się tu przez kilka sezonów, przebywał w różnych bazach. Był tu bardzo dobrze znany. Mówił płynną polszczyzną – tłumaczył.
Sprawdzają dowód i numery rejestracyjne
Policja wciąż szuka dwójki młodych surferów z Niemiec, którzy w sobotę 24 sierpnia wypożyczyli sprzęt do surfingu i nie zgłosili się do wypożyczalni. Funkcjonariusze poszukują mężczyzny na podstawie niemieckiego dokumentu, który ma potwierdzać jego tożsamość. Jak zaznaczył asp. szt. Łukasz Dettlaff, oficer prasowy KPP w Pucku, zgodnie z relacjami świadków osoba widniejąca na zdjęciu dokumentu odpowiada rysopisowi mężczyzny w rzeczywistości. - Może być i tak, że jest on fałszywy. Sprawdzamy wszystkie możliwości - mówił Dettlaff. Na podstawie zeznań świadków, którzy widzieli, jak w sobotę wieczorem młodzi ludzie spakowali sprzęt do samochodu na niemieckich numerach rejestracyjnych i odjechali z pola namiotowego, policja sprawdza także prawdziwość numerów rejestracyjnych pojazdu. - Ustalamy, czy należał on do 20-latka oraz, czy tablice rejestracyjne nie zostały wcześniej skradzione - mówił rzecznik.
Są już za granicą?
Policja na obecnym etapie dochodzenia współpracuje ze Strażą Graniczną, która ma poinformować służby, gdyby para została zatrzymana na granicy polsko-niemieckiej na kontrolę. - Do tej pory jednak nie mamy od nich żadnej informacji w tej sprawie - przyznał Dettlaff. Wskazał jednocześnie, że brak informacji może wynikać z tego, że obecnie "przez strefę Schengen każdy może przejechać przez granicę nie będąc skontrolowanym", co znacznie utrudnia ich złapanie.
Szukali zaginionych
Poszukiwania dwójki surferów zaczęły się, kiedy w sobotę wieczorem 20-letni mężczyzna i 20-letnia kobieta nie pojawili się w jednej z wypożyczalni - powiadomione zostały służby ratownicze. Poszukiwania prowadzone w sobotę i w niedzielę przez Morską Służbę Poszukiwania i Ratownictwa nie przyniosły żadnych rezultatów.
Surferów przez całą noc szukały śmigłowce Marynarki Wojennej. Tuż przed godziną 22.00 Morskie Ratownicze Centrum Koordynacyjne powiadomiło służby operacyjnej Marynarki Wojennej, że na Zatoce Puckiej zaginęło dwóch windsurferów i niezbędna jest pomoc z powietrza w akcji poszukiwawczo-ratowniczej.
Pierwszy do poszukiwania zaginionych turystów, wystartował o godzinie 22:11 z 43. Bazy Lotnictwa Morskiego w Gdyni-Babich Dołach, śmigłowiec ratowniczy Anakonda, który prowadził je do godziny 0:30. Następnie do akcji dołączył samolot patrolowo-rozpoznawczy Bryza z 44. Bazy Lotnictwa Morskiego w Siemirowicach, który operował w powietrzu do godziny 2:16. Jeszcze przed lądowaniem samolotu, poszukiwania zaginionych rozpoczął ponownie śmigłowiec Anakonda.
Nocna akcja poszukiwawczo-ratownicza z powietrza zakończyła się o godzinie 4:38. Ostatecznie poszukiwania na wodzie przerwano przed godz. 13:00.
Od jednych pożyczyli, drugim zabrali
Policjanci ustalili również, że zanim para wypożyczyła sprzęt do surfingu o godz. 18.00 w wypożyczalni, która zgłosiła zaginięcie, młodzi ludzie wypożyczyli takie same dwa zestawy w innej wypożyczalni.
- 20-letni mężczyzna najpierw około godz. 16.00 zgłosił się do wypożyczalni w Chałupach. Tam wypożyczył dwa zestawy, był tam częstym klientem, dlatego nie poproszono go o żaden dokument – relacjonuje Łukasz Dettlaff. – Potem po godz. 18.00 para zgłosiła się do następnej wypożyczalni, gdzie chłopak posłużył się niemieckim dokumentem i wypożyczył kolejne dwa zestawy sprzętu – dodał.
Autor: dp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock | TVN24