Członkowie ONR świętowali 84. rocznicę powstania ruchu w historycznej Sali BHP Stoczni Gdańskiej. - Polska musi pozostać jednolita kulturowo i homogeniczna etnicznie. Będziemy bronić naszych granic przed imigrantami - mówił podczas zjazdu były przewodniczący ONR. Później przeszli ulicami Gdańska z hasłami "śmierć wrogom ojczyzny" na ustach i symbolem falangi na sztandarach. Wydarzenie spotkało się z ostrą reakcją polityków. Prezydent Gdańska zapowiedział, że "po raz kolejny" wystąpi z wnioskiem o delegalizację ONR.
W sobotę po południu, w ramach obchodów 84. rocznicy powstania Obozu Narodowo-Radykalnego ulicami centrum Gdańska przeszło, według policji, do 400 osób ubranych na czarno, ze sztandarami z symbolem falangi. Niektórzy maszerowali z zasłoniętymi twarzami.
Uczestnicy skandowali hasła: wielka Polska to nasz cel, tylko ONR, znajdzie się kij na lewacki ryj, PiS PO jedno zło, młodzi aktywni radykalni, śmierć wrogom ojczyzny, wielką Polskę wywalczymy, świętą wiarę obronimy.
Na odpowiedź polityków nie trzeba było długo czekać. Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz zapowiedział w niedzielę, że "po raz kolejny" wystąpi z wnioskiem o delegalizację ONR.
- Właśnie w tej Sali BHP ludzie o różnych poglądach, o zróżnicowanej rasie podejmowali decyzje dla Polski i dla świata. Rodziła się Polska, która do niedawna jeszcze żyła w naszej świadomości. Teraz pojawia się zupełnie obca, która przemawia językiem żmii, językiem gadzinowym, wykluczania innych ludzi - komentuje Jan Rulewski, senator Platformy Obywatelskiej.
- Przypomnę tym młodym ludziom, że Polski nie trzeba zdobywać. Polska odzyskała niepodległość, jest krajem wolnym i kultywującym także wielokulturowość, wielonarodowość, bo to jest nasza wartość. Patriotyzm dnia dzisiejszego, to jest praca dla naszej ojczyzny, dla Polski, a nie wygadywanie tego typu haseł - podkreśla Piotr Zgorzelski, Polskie Stronnictwo Ludowe.
Nie tylko opozycja jest oburzona sobotnimi wydarzeniami.
- Zatrważająca dla mnie osobiście była wypowiedź jednego z liderów ONR, który powołał się na taki bardzo negatywny przykład Leona Degrelle, jednego z belgijskich faszystów, ulubieńców Hitlera. To jest niedopuszczalne. Przypomnę, że w Polsce zakazane jest propagowanie faszyzmu, tak samo i komunizmu - mówi Zbigniew Gryglas, Prawo i Sprawiedliwość.
- Ja bym był daleki od ograniczenia komukolwiek dostępu do miejsc nawet historycznych. Co do samego ONR, ta organizacja nie jest moją organizacją. Wręcz przeciwnie. Kwestia ich delegalizacji, to już jest kwestia sądów i decyzji, czy następuje złamanie prawa - ocenia z kolei Piotr Apel, Kukiz’15.
"Żeby nie umrzeć nigdy!"
Jak podaje ONR na swoim profilu na jednym z portali społecznościowych, "hasłem przewodnim" tegorocznego jubileuszu było "Maszerować, aby nie zgnić, żeby nie umrzeć nigdy!". Transparent z tym hasłem otwierał maszerującą kolumnę.
Starszy aspirant Mariusz Chrzanowski z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku poinformował w niedzielę, że zgromadzenie było legalne. - W przemarszu mogło uczestniczyć do 400 osób, a w zapewnianiu bezpieczeństwa brało udział około 40 funkcjonariuszy – poinformował. Powiedział, że nie doszło do żadnych incydentów związanych z przemarszem.
Organizacja na swoim profilu na jednym z portali społecznościowych napisała w związku z sobotnimi uroczystościami: "Byliśmy, jesteśmy i będziemy. W tym roku świętujemy #Gdańsk". "Solidarna i Wielka Polska dla Polaków – to nasz cel" – podano. Wcześniej w historycznej Sali BHP odbył się ogólnopolski zjazd ONR.
"Polska musi pozostać homogeniczna etnicznie"
Z krótkiej relacji zamieszczonej na portalu przez organizatorów wynika, że występujący jako pierwszy podczas zjazdu Adam Seweryn powiedział: "Prawica jest obca tradycji narodowej. To mieszanka zgniłej zachodniej chadecji i neosanacji. Nic dobrego dla Polski z takiej mieszanki nie wyniknie. To nie nasza droga".
Kolejny występujący, kierownik główny ONR Aleksander Krejckant powiedział: "Stocznia Gdańska to wyjątkowe miejsce. Miejsce, w którym nastąpiła rewolucja godności. Ta rewolucja jest znów potrzebna polskim rodzinom". Kolejny prelegent, były przewodniczący ONR Artur Zienkiewicz, mówił: "Polska musi pozostać jednolita kulturowo i homogeniczna etnicznie. Będziemy bronić naszych granic przed imigrantami".
Zgromadzenie było legalne, miasto nie mogło go odwołać
Prezydent Gdańska zapowiedział, że miasto nie wiedziało, "że ci ludzie, których wczoraj można było zobaczyć przechodzących ulicami będą to robić pod sztandarami ONR". "Nie wiedzieliśmy, bo w zgłoszeniu zgromadzenia publicznego i przemarszu taki zapis się nie znalazł" – tłumaczył.
Wyjaśnił, że przejście zostało zgłoszone przez osobę prywatną, mieszkankę jednej z dzielnic Gdańska. W uzasadnieniu zgłoszenia wpisała, że zgromadzenie będzie dotyczyć "istoty zachowań narodowych i niepodległościowych oraz w przestrzeni publicznej w Polsce".
"Nie mieliśmy podstawy prawnej, by zgromadzenie odwołać, czy rozwiązać. Nie dostaliśmy też od policji zgłoszenia, że podczas zgromadzenia może dojść do naruszenia porządku publicznego" – argumentował prezydent Gdańska.
Adamowicz przypomniał w swoim oświadczeniu, że spotkali się oni, by "uczcić datę podpisania deklaracji ideowej ruchu, który w 1934 roku przetrwał formalnie tylko kilka miesięcy, ale zatruł umysły części Polaków do dziś. W 1934 roku sanacja zdelegalizowała ONR po 5 miesiącach". Przyznał, że "w dzisiejszej wolnej Polsce nie udało się to nikomu".
Zauważył, że marsz wśród wielu mieszkańców Gdańska "wzbudził przerażenie". "Oglądając zdjęcia z przemarszu nie sposób nie zobaczyć analogii do historii sprzed kilkudziesięciu lat, do brunatnych koszul ludzi, którzy doprowadzili do wybuchu II wojny światowej, wojny która zaczęła się w Gdańsku" – wyjaśnił.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK/gp / Źródło: PAP/TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24