Nowi mieszkańcy gdańskiego osiedla VII Dwór. Locha i dziewięć jej warchlaków znalazło schronienie pod świerkiem miedzy blokami. Ludzie są podzieleni - jedni dzików się boją, inni nawet je dokarmiają. A spółdzielnia rozkłada ręce, twierdząc, że nie ma narzędzi prawnych, aby usunąć zwierzęta z osiedla.
Dziki przy ulicy Chełmońskiego widywane są od zeszłego tygodnia. Liczna to rodzina, łącznie aż 10 osobników. Ale spokojna. Nie hałasują, nie narzucają się ludziom. Trochę poryją w ziemi. Głównie pod świerkiem, gdzie zamieszkały. Kilkanaście metrów od najbliższej klatki schodowej.
"Z ręki biorą"
Wygląda na to, że sporo mieszkańców VII Dworu zaakceptowało nowych sąsiadów. Ale nie wszystkim w smak ich obecność.
- Ja lubię zwierzęta, ale szkodnikami trochę są. Ludzie się boją, wiadomo, że taka locha może zaatakować - mówi nam jedna z mieszkanek dzielnicy.
- Nie, one nie atakują. One są tak już przyzwyczajone, że z ręki biorą - kontruje lokator pobliskiego bloku, po czym dodaje, że dziki same radzą sobie równie dobrze.
Łatwy dostęp do pokarmu często jest czynnikiem, który przyciąga dziki do miejsc zamieszkanych przez ludzi. Dlatego w tym przypadku straż miejska rozwiesza plakaty informujące o zakazie dokarmiania. Jeśli ktoś nie posłucha i zostanie przyłapany - będzie mandat.
Dziki nigdzie się nie wybierają
Próbowano pozbyć się dzików. Najpierw złapać. Uciekły. Później zatrudniono myśliwych, którzy starali się odstraszyć zwierzęta racami hukowymi. Hałas z kolei przeszkadzał mieszkańcom, więc woleli już zostawić dziki w spokoju i mieć ciszę. Na odstrzał nie ma szans, bo to teren zabudowany. Poza tym mieszkańcy tego nie chcą.
Spółdzielnia mieszkaniowa twierdzi, że jest bezradna. Nie posiada narzędzi prawnych, żeby usunąć dziki z osiedla. Dziki powoli już wpisują się w jego krajobraz. Jeśli nadal nie będą rozrabiać, może przekonają w końcu do siebie tych nieprzekonanych.
Dziki zamieszkały na VII Dworze:
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Gdańsk