Dwa psy mieszkały w metalowych beczkach. Omal nie zamarzły. Pomoc przyszła w ostatniej chwili. Teraz czują się już lepiej. Powoli dochodzą do siebie, a ich opiekunowie już myślą o ich przyszłości. - Dla obu piesków szukamy kochających rodzin, które poświecą im dużo czasu. Obiecałam, że już nigdy nie trafią na łańcuch - mówi Patrycja Wajcht z OTOZ Animals.
Do tej pory Kijek i Patyk nie miały szczęścia do dobrego właściciela. W Przodkowie (woj. pomorskie), skąd je zabrano, mieszkały w metalowych beczkach, w których nie było ściółki, za to stała woda. Psy miały zakrwawione szyje i zamarznięte opuszki łap.
"Wracają do zdrowia"
Dzięki wolontariuszom OTOZ Animals zwierzęta są już bezpieczne i ufniej patrzą na ludzi. - Kijek powoli wraca do zdrowia i jest pełen nadziei, że znajdzie dobry dom. Jest żwawy, wszystko go interesuje - opowiada Patrycja Wajcht z OTOZ Animals.
Mimo to trudne warunki w jakich żył do tej pory sprawiły, że pies ma uraz.
- Nie pozwala się dotknąć w okolicach szyi. To uraz spowodowany tym, że był na łańcuchu. Nie wiemy jak długo to trwało - opowiada Patrycja Wajcht z OTOZ Animals, która zabrała psy z gospodarstwa.
"Szukamy dla nich kochających rodziny"
Kijek mieszka już w Ciapkowie, czyli gdyńskim schronisku. Na razie jest poddawany dwutygodniowej kwarantannie. Pies został odrobaczony, otrzymał też pierwsze szczepienia. Jeśli znajdą się chętni to już za 2 tygodnie będzie mógł trafić do nowych właścicieli.
Znacznie gorzej czuje się Patyk. Jest pod opieką wolontariuszki i weterynarza. Otrzymuje preparaty wzmacniające i kroplówki.
Pies potrzebuje budy, nie beczki
Oba psy mieszkały w beczkach, które miały im zastąpić budy. Pani Patrycja podkreśla, że nie jest to dobre rozwiązanie.
- Taka beczka zimą jest jak lodówka, a latem nagrzewa się niczym piec. Psy są żywymi istotami i trzeba im zapewnić dobre warunki. Każdy powinien mieć budę ocieploną i ustawioną na podeście. W dodatku taka buda musi być na tyle duża, żeby pies mógł wyprostować łapy i swobodnie się obrócić - tłumaczy Wajcht.
"My nie robiłyśmy im krzywdy"
Dziennikarze Faktów dotarli do byłych właścicielek zwierzą. Kobiety tłumaczyły się, że kochają psy i chciały pomóc przybłędom. Twierdzą również, że dokarmiały zwierzęta.
- My nie robiłyśmy im krzywdy. Mama codziennie gotowała im ziemniaki bez soli - opowiada jedna z kobiet.
Byłe właścicielki nie bardzo rozumieją wrzawę, które rozpętała w się wokół psów. Zapewniały też miały już nawet nowy łańcuch, ale nie zdążyły go założyć.
OTOZ Animals chce, żeby właścicielki odpowiedziały za znęcanie się nad zwierzętami.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24/ OTOZ Animals