Nie pozwolili 3-latkowi skorzystać z WC, musiał sikać do kubka. Bank odpowiada

Bank przeprasza klientkę, jej dziecko musiało sikać do kubka
Bank przeprasza klientkę, jej dziecko musiało sikać do kubka
Źródło: tvn24/twitter

3-letni chłopiec musiał nasikać do kubeczka przy stanowisku obsługi klienta w banku, bo "procedury" zabraniały udostępnić mu toaletę. - Opisana sytuacja w żaden sposób nie mieści się w naszym standardzie obsługi klienta - zapewnia teraz bank i przeprasza gdańszczankę. W oświadczeniu przesłanym tvn24.pl deklaruje: zawsze chętnie widzimy dzieci w naszych placówkach.

Chodzi o incydent, który wydarzył się w jednej z placówek PKO BP w Gdańsku Chełmie. Pani Małgorzata po godz. 17 weszła do banku razem z 3-letnim synkiem. Przed nią było jeszcze kilka osób w kolejce. Musieli poczekać.

"Syn w tym czasie zajął się zabawkami, które znajdowały się w placówce, więc grzecznie wytrzymał ok. 40 minut" - relacjonuje w liście do lokalnego portalu pani Małgorzata.

Sprawa jednak się przeciągała i tak minęła ponad godzina. "W końcu zostaliśmy poproszeni przez pracownika obsługi. Niestety, dała o sobie znać złośliwość rzeczy martwych - system nie chciał współpracować, operacja zaczęła się przedłużać, aż w pewnym momencie synek, tupiąc nóżkami, woła "siusiu". Pani, która nas obsługiwała, zwróciła się z zapytaniem do dyrektor placówki o możliwość udostępnienia nam toalety, jednak otrzymała odpowiedź odmowną - dyrektorka tłumaczyła się tym, że bank obowiązują procedury, a toaleta nie jest dla klientów" - pisze pani Małgorzata.

Kolejne procedury

Kobieta chciała wyjść z dzieckiem do toalety na zewnątrz, jednak to by oznaczało, że nie będzie mogła tego samego dnia wrócić i dokończyć operacji bankowej.

"Po godz. 18 pani dyrektor nie ma możliwości, aby wpuścić klienta z powrotem. Kolejna "procedura"? Aż zamarłam..." - komentuje klientka banku.

Ostatecznie synek pani Małgorzaty nasikał do kubeczka przy stanowisku obsługi klienta.

"Przyznam, że po powrocie do domu miałam mętlik w głowie, bo z jednej strony aż mną trzęsło, a z drugiej bank - poważna instytucja, zabezpieczenia, pieniądze, kamery, alarmy... Tylko, że ja jestem w końcu klientem tego banku i czy w takim razie nie należała mi się pomoc w nagłej, nieprzewidzianej sytuacji?" - pytała gdańszczanka.

Bank przeprasza: nie tak wyglądają procedury

"Zgłoszenie od Pani Małgorzaty otrzymaliśmy we wtorek poprzez nasz oficjalny profil na Facebooku. Opisana sytuacja w żaden sposób nie mieści się w naszym standardzie obsługi klienta. Jest nam szczególnie przykro z powodu tego wyjątkowego zdarzenia ponieważ jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że w naszych oddziałach przebywają najmłodsi. Mamy ofertę do nich skierowaną i zawsze chętnie widzimy dzieci w naszych placówkach" - napisało teraz biuro prasowe Banku PKO BP.

Przedstawiciele banku przekonują, że skontaktowali się z oddziałem w Gdańsku by wyjaśnić sytuację.

"Od tego momentu jesteśmy w kontakcie nie tylko z jego pracownikami, ale także z naszym Biurem Jakości. Dołożymy wszelkich starań, aby ta sprawa stała się dla naszych pracowników przestrogą" - zapewniają.

Panią Małgorzatę i jej syna przeprosił dyrektor w Regionalnym Oddziale Detalicznym w Gdyni.

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl

Autor: ws/gp / Źródło: TVN24 Pomorze, trójmiasto.pl

Czytaj także: