Ratownicy WOPR, którzy pomagają dzieciom zagubionym na plażach, apelują do wszystkich rodziców o rozsądek i uwagę. W ich ocenie na wakacjach maluchy czasem są niedopilnowane.
W niedzielę 10-letni chłopiec przeszedł sam brzegiem morza odcinek z Gdańska-Brzeźna do Sopotu. O zdarzeniu pisaliśmy na portalu tvn24.pl. - Flip samodzielnie przeszedł niespełna 4 kilometry po plażach Trójmiasta, żeby parę godzin później zgłosił się po niego ojciec – podaje Paweł Rozwadowski, sopocki ratownik WOPR.
Do zaginięcia doszło także w sobotę. 4-latek zgubił się na plaży w Łebie. W 2-godzinną akcję poszukiwawczą zaangażowali się plażowicze. Na szczęście, dziecko udało się odnaleźć.
Wina dziecka?
- Większość rodziców jest odpowiedzialna - ocenia ratownik, jednak dodaje, że niektórzy plażowicze zainteresowani są głównie opalaniem i odpoczynkiem, a wtedy dzieci schodzą na drugi plan.
- Jeśli my, ratownicy, widzimy oddalające się dzieci, staramy się zwracać uwagę. Tego typu przypadki mają miejsce, kiedy jest upał. Wtedy jest bardzo dużo ludzi na plaży – wyjaśnia.
Jak dodaje, niektórzy ludzie tłumaczą, że to nie ich wina, a dziecka, bo się oddaliło, uciekło.
Czekał parę godzin na ojca
- Kilka lat temu był taki przypadek, że 8-letnie dziecko znajdowało się u nas w bazie parę godzin. Dopiero po 18.00 zgłosił się ojciec – przytacza Rozwadowski. – Z kolei niektórzy bardzo poczuwają się odpowiedzialności, ze łzami w oczach przychodzą i przepraszają – dodaje.
Jak przypomina, idąc z dzieckiem po plaży, musimy brać za nie odpowiedzialność, a im bliżej ratowników tym bezpiecznej.
Autor: aja/mz / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: gdansk.pl | Jerzy Pinkas