Matka Stefana W. obawiała się wyjścia syna z więzienia i zgłosiła się w tej sprawie na policję. Ta poprosiła zakład karny o podjęcie "możliwych dostępnych działań". - Bardzo niedobrze się stało, że policja nie poinformowała nas o tym, iż te informacje posiada od matki - mówi ppłk Elżbieta Krakowska, rzecznik dyrektora generalnego Służby Więziennej. Stefan W. po wyjściu na wolność zaatakował i śmiertelnie ranił prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.
Stefan W. odsiadywał wyrok 5 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności za napady na placówki bankowe z bronią w ręku. Za kratkami przebywał od 2013 roku, gdy został osadzony w areszcie.
Przed opuszczeniem przez Stefana W. zakładu karnego, w grudniu 2018 roku, jego matka zgłosiła się na policję i mówiła o swoich obawach dotyczących wyjścia syna na wolność.
"30 listopada 2018 roku do Komisariatu III Policji w Gdańsku zgłosiła się osoba zaniepokojona stanem psychicznym Stefana W., który aktualnie odbywał karę pozbawienia wolności. Policjanci jeszcze tego samego dnia wysłali pismo do dyrektora zakładu karnego, w którym przebywał osadzony, informując go o pozyskanej wiedzy. W piśmie tym zwrócili się z prośbą o podjęcie przez zakład karny możliwych dostępnych działań" - informuje Karina Kamińska, oficer prasowy Komendanta Miejskiego Policji w Gdańsku.
- Policja 30 listopada skierowała takie pismo. Niestety, nie sformułowała, że te obawy są ze strony matki, ale, że wynika to z ich ustaleń, iż ta osoba jest niezadowolona z wymiaru odbywania kary pozbawienia wolności. A w związku z tym, że jest niezadowolona, po wyjściu na wolność zapowiada zachowania niezgodne z porządkiem prawnym - mówi ppłk Elżbieta Krakowska, rzecznik dyrektora generalnego Służby Więziennej. - Poproszono nas o sprawdzenie, zweryfikowanie tego, wywiad ze skazanym oraz na wpłynięcie na jego postawę oraz poinformowanie o tym. Oczywiście takie działania zostały natychmiast podjęte - dodaje.
"Nie było sytuacji zagrażającej"
Jak mówi Krakowska, dyrektor zakładu karnego w Gdańsku zlecił rozmowy z więźniem, ze współwięźniami i z funkcjonariuszami, którzy z nim pracowali. Mieli oni w ten sposób ustalić, czy skazany planuje zrobić coś złego po wyjściu z więzienia.
- Zamiary, że skazany może nie przestrzegać porządku, nie zostały w trakcie tych rozmów potwierdzone. Dodatkowo została zlecona konsultacja psychologiczna, konsultacja lekarska. Też wykluczyły takie zagrożenie - zapewnia rzecznik.
Wszystkie ustalenia zostały przesłane policji i, jak mówi Krakowska, to było wszystko, co zakład karny mógł zrobić.
- Ten skazany funkcjonował poprawnie. Nie był agresywny, nie był konfliktowy, nie był autoagresywny i nie formułował takich deklaracji, które z jakichś źródeł wiadome były policji. W świetle informacji zakładu karnego w Gdańsku nie było sytuacji zagrażającej - zaznacza Krakowska.
Rzecznik dodaje też, że Stefan W. był 20 razy konsultowany przez lekarzy psychiatrów w trakcie całego pobytu. Został przebadany ponownie także po wpłynięciu pisma od policji.
Wyniki jednak nie potwierdziły obaw matki skazanego.
Może mogliby zrobić więcej
Krakowska zaznacza, że zakład karny zrobił wszystko, co mógł. Wysłali trzy pisma do policji. Pierwsze, 23 dni przed wyjściem Stefana W. z więzienia z datą i godziną opuszczenia przez niego zakładu karnego. Drugie to odpowiedź na przesłany list od policji i trzecie w dniu wyjścia skazanego z więzienia, znowu z datą i godziną.
Dodaje jednak, że jeśli wiedzieliby, że ustalenia na temat stanu zdrowia psychicznego są od matki Stefana W., może mogliby zrobić jeszcze więcej.
- Bardzo niedobrze się stało, że policja nie poinformowała nas o tym, że te informacje posiada od matki, bo my kontakt z rodziną osadzonego mamy i gdybyśmy wiedzieli, że matka formułuje jakieś obawy, można by było pozyskać więcej informacji. Być może dowiedzielibyśmy się czegoś więcej. Tego nie wiedzieliśmy. Natomiast na podstawie tak ogólnego pisma, które przysłała do nas policja, zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy - podkreśla.
"Chciał zrobić coś złego"
Jak informuje "Gazeta Wyborcza", niepokoje matki Stefana W., z którymi zgłosiła się na policję, związane były ze stanem psychicznym 27-latka.
"Miał duże poczucie krzywdy, o swoją sytuację obwiniał polityków. Mówił, że chce zrobić coś spektakularnego, by wszyscy dowiedzieli się o jego krzywdzie" - informuje gazeta.
- Dla mnie było jednoznaczne, że może się to wiązać z zagrożeniem życia. Gdy miał 12 lat, stwierdzono u niego zaburzenia emocji i zachowania. Leczyć psychiatrycznie zaczął się pod koniec drugiego roku pobytu w więzieniu, gdzie skarżył się, że słyszy głosy - powiedziała "Gazecie Wyborczej" matka Stefana W.
Z informacji, do których dotarła "Gazeta Wyborcza" wynika także, że po zabójstwie Pawła Adamowicza Stefan W. miał zeznać w prokuraturze, iż chciał w Warszawie zrobić "coś dużego, o czym wszyscy będą mówić”.
"Miał twierdzić, że chodzi mu o atak w tłumie ludzi, użył słowa "zamach". Ostatecznie się na to nie zdecydował. Nie jest jasne, dlaczego" - informuje gazeta.
W poniedziałek matka Stefana W. została przesłuchana przez prokuraturę. Jak powiedziała w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", zeznała, że wcześniej zgłosiła policji, iż syn może się dopuścić nieobliczalnych czynów.
Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku twierdzi jednak, że kobieta podczas przesłuchania po zamachu nie powiedziała tego. Jednak prokuratorzy poprosili już policję o dokumentację i potwierdziło się to, że 30 listopada matka 27-latka zgłosiła się na policję, mówiąc iż jej syn po wyjściu na wolność może być niebezpieczny.
Grozi mu dożywocie
W niedzielę wieczorem 13 stycznia na scenę, na której odbywał się finał WOŚP w Gdańsku, wtargnął 27-letni Stefan W. i kilkukrotnie ugodził nożem prezydenta Pawła Adamowicza. Jeszcze w nocy samorządowiec przeszedł pięciogodzinną operację. Po jej zakończeniu lekarze z gdańskiego Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego informowali, że urazy, jakich doznał "były bardzo ciężkie". Wyjaśniali, że doznał on poważnej rany serca, rany przepony i ran narządów wewnątrz jamy brzusznej".
W poniedziałek prezydent Adamowicz zmarł. Jego pogrzeb odbędzie się w sobotę.
W poniedziałek gdański sąd przychylił się do wniosku prokuratury i zdecydował o tymczasowym aresztowaniu 27-letniego Stefana W. - sprawcy śmiertelnego ataku na prezydenta Gdańska. Wcześniej mężczyźnie postawiono zarzut zabójstwa z motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Czyn ten zagrożony jest karą co najmniej 12 lat więzienia, 25 lat pozbawienia wolności lub dożywocia. Stefan W. nie przyznał się do winy.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK/gp / Źródło: TVN24/ Gazeta Wyborcza