Prawie 7 tysięcy metrów n.p.m., mamy o połowę mniej tlenu niż ten, którym teraz oddychamy. Czujemy się jak na dużym kacu. Każdy krok to ogromny trud - opisuje Lucyna Kołodziejska, podróżniczka. Tak zdobyła Aconcaguę, najwyższy szczyt Ameryki Południowej. Teraz przed nią podróż na jedną najzimniejszych gór na ziemi, najwyższy szczyt w Ameryce Północnej - Denali. A to wszystko dla podopiecznych Pomorskiego Hospicjum dla Dzieci.
Lucyna Kołodziejska to podróżniczka amatorka. Od kilku lat współpracuje z pomorskim hospicjum. Zaczęło się od biegów w Sztafecie Nadziei. Każdy kilometr, który przebiegli uczestniczy to złotówka od sponsorów.
Jednak jej największą pasją nie jest bieganie, a góry.
- Narodził się pomysł, że skoro ja biegam tylko treningowo, a jeżdżę w góry i to jest moja pasja, to może można to połączyć - opowiada Kołodziejska.
Tak zaczęła zdobywać szczyty dla podopiecznych Pomorskiego Hospicjum dla Dzieci.
- Staram się zgłaszać do różnych firm, które za to, że promuję ich podczas mojej wyprawy albo wnoszę flagę z logo danej firmy decydują się pomagać hospicjum - tłumaczy podróżniczka.
Jej ostatnim i najbardziej spektakularnym podbojem była najwyższa góra w Ameryce Południowej Aconcagua.
Mało tlenu, 30 kilogramów wnoszone na plecach
Aconcaguę zdobyła w zeszłym roku w styczniu. Wysokość szczytu wynosi 6960,8 metrów n.p.m. Jest to najwyższa góra w Ameryce Południowej.
- Mamy tam mniej niż połowę tlenu, którym obecnie oddychamy. Ciśnienie atmosferyczne nie pozwala więcej go wessać do płuc. Czujemy się tak, jakby na dużym kacu. Każdy krok to jest ogromny trud. Ciężko to sobie wyobrazić nie będąc na górze - opisuje Kołodziejska.
Dodaje, że szczególnie trudny jest także brak prysznica przez ponad dwa tygodnie i jedzenie żywności liofilizowanej - czyli takiej, którą biorą ze sobą kosmonauci w swoje wyprawy.
- To jest wyzwanie dla żołądka i organizmu. Do tego dochodzi wnoszenie plecaka. Tam nie ma pomocy, to nie są góry typu Himalaje, gdzie Szerpowie pomagają. Wszystko sama muszę wnieść. Jedzenie, swój namiot, ubrania, butle gazowe. To jest jakieś 30 kilogramów wnoszone do góry z trudem dzień po dniu - dodaje.
Podróżniczce jednak się udało. Zdobyła szczyt, zrobiła zdjęcie z flagą sponsora, a ten przekazał na rzecz Hospicjum pięć tysięcy złotych.
- Satysfakcja z tego rekompensuje wszystko - mówi Kołodziejska.
Jedna z najzimniejszych gór na Ziemi
Lucyna Kołodziejska już planuje kolejną podróż. Tym razem zamierza zdobyć najwyższy szczyt Ameryki Północnej, jedną z najzimniejszych gór na Ziemi - Denali.
- Potrafi tam być nawet minus 40 stopni Celsjusza. Ta sama firma transportowa, którą promowałam przy Aconcagui, zdecydowała się wpłacić sporą kwotę na konto pomorskiego hospicjum za to, że, mam nadzieję, wniosę flagę na szczyt - mówi podróżniczka.
Wyprawa ma odbyć się już w maju.
- Ja wiem, że jestem zdrowa, mogę wejść. Takie trudy wchodzenia pokazują, że umiemy walczyć ze swoimi słabościami. Dzieci tego nie mają, możemy im pomóc. To daje wielkiego kopa - tłumaczy Kołodziejska.
W Pomorskim Hospicjum dla Dzieci jest obecnie 44 podopiecznych.
- Nasze hospicjum to hospicjum domowe. Czyli dzieci są we własnych domach i tam dojeżdżają do nich lekarz, pielęgniarka, rehabilitant i psycholog. Potrzebujemy środków, żeby bezpłatnie realizować taką działalność - mówi Małgorzata Bałkowska, prezes Fundacji Pomorskie Hospicjum dla Dzieci.
Dzięki takim osobom jak Lucyna Kołodziejska zebrane pieniądze pozwalają działać hospicjum 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK/gp / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Lucyna Kołodziejska