Sąd Apelacyjny w Gdańsku utrzymał karę dożywocia dla Łukasza P. W ubiegłym roku skazano go za podwójne zabójstwo: ofiary to 30-latek i jego 8-letni syn, których ciała znaleziono w grudniu 2013 roku w mieszkaniu w Kwidzynie. Obaj zginęli od uderzeń młotkiem. Zabójca był ich znajomym.
Pod koniec września 215 roku Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał Łukasza P. winnego podwójnego zabójstwa i skazał go na karę dożywotniego więzienia. Zdecydował, że Łukasz P. może ubiegać się o warunkowe zwolnienie dopiero po 35 latach. Od tego wyroku odwołał się obrońca skazanego.
Sąd Apelacyjny w Gdańsku utrzymał jednak karę dożywocia.
Prokurator podczas procesu wnioskował właśnie o taką karę dla Łukasza P., bo jak mówił wcześniej w rozmowie z tvn24.pl, po tym co śledczy zastali na miejscu zbrodni i co usłyszeli podczas wizji lokalnej, nie było innej możliwości.
Podczas procesu w sądzie pojawili się też bliscy zamordowanego 30-latka i jego syna.
- Normalny człowiek, słyszałam, że brał narkotyki, ale nigdy tego nie widziałam. Nie wiem co nim kierowało – mówiła o 23-latku matka zamordowanego chłopca. - Gdybym wiedziała, że kiedyś jeszcze spotkam się ze swoim synem, to może bym wybaczyła, ale tego nikt nie może mi obiecać.
23-latek zeznał, ze zażywał z ofiarą dopalacze
W odczytanych przez sąd pierwszych kilku zeznaniach podczas śledztwa i wizji lokalnej, Łukasz P. szczegółowo opisywał przebieg zbrodni. - Uderzyłem go może trzy razy i wyszedłem - mówił Łukasz P. Pokazał też śledczym, jak młotkiem miał zabić swojego kolegę i chłopca.
Według tej wersji, oskarżony przed zabójstwem zażywał wraz z Michałem F. dopalacze. W pewnym momencie, pod wpływem tych środków 30-latek zaczął być agresywny i pchnął Łukasza P. na szklany stół, który się rozbił. Następnie poszedł do łazienki po młotek i próbował zamachnąć się nim na oskarżonego. Ten jednak powstrzymał uderzenie, a gdy Michał F. był odwrócony tyłem sam zaatakował go młotkiem. Po kilkunastu uderzeniach narzędziem mężczyzna stracił życie.
Dziecko schowało się pod kołdrą
Będący w innym pokoju 8-latek próbował uciec przed napastnikiem. W łóżku nakrył się kołdrą i poduszką. Sprawca jednak kilkoma uderzeniami młotka zabił chłopca. Jak tłumaczył w prokuraturze, nie podnosił kołdry, ponieważ bał się widoku swojej ofiary. - Byłem przerażony, że będzie świadkiem tego, co się stało z jego ojcem. Bałem się konsekwencji tego, co zrobiłem. On mnie dobrze znał, ja lubiłem Wiktora. Bardzo żałuję tego co zrobiłem, chciałbym cofnąć czas, ale wiem, że jest to niemożliwe. Wiem, że zmarnowałem sobie życie, widziałem jak zmasakrowałem dziecko - pokazywali mi zdjęcia – mówił w prokuraturze oskarżony.
Podczas pierwszej rozprawy w sądzie wycofał się jednak z tych zeznań, mimo że według śledczych potwierdzają je wyniki badań DNA oraz śladów krwi znalezionych na miejscu zbrodni.
Przyjechał na święta
30-letni mężczyzna przyjechał do rodzinnego Kwidzyna w grudniu 2013 roku na święta. Mieszkał i pracował w Anglii.
Ciało mężczyzny i jego 8-letniego syna znalazł 28 grudnia ub.r. starszy mężczyzna, który – pod nieobecność 30-latka - opiekował się jego mieszkaniem i miał klucze do lokalu. Ojciec i syn zginęli od uderzeń młotkiem w głowę.
Łukasz P. usłyszał zarzut podwójnego zabójstwa
Następnego dnia po odkryciu ciał policja zatrzymała 22-letniego wówczas Łukasza P., któremu przedstawiono zarzut podwójnego zabójstwa.
Mężczyzna przyznał się do zarzucanych mu czynów, został aresztowany.
Według prokuratury motywem morderstwa był rabunek. Z mieszkania zamordowanego mężczyzny zginęło m.in. tysiąc zł, 25 funtów brytyjskich i dokumenty, a z parkingu został skradziony volkswagen passat.
Podejrzany zeznał, że za zrabowane pieniądze kupił sobie m.in. buty i kurtkę. Łukasz P. wyjaśniał śledczym, że jako bezrobotny był na utrzymaniu dziadka. Podejrzany o zabójstwo i ojciec dziecka znali się, byli kolegami.
Odwołał zeznania
Kilka tygodni po aresztowaniu podejrzany przysłał do kwidzyńskiej prokuratury list, w którym odwołał swoje wcześniejsze zeznania. Napisał, że zabójstwa dokonało dwóch jego kolegów z Kwidzyna, ale ich nazwisk nie poda. Tłumaczył, że wcześniej przyznał się do zabójstw, ponieważ miał bić bity i straszony przez śledczych. W nowej wersji zeznań powiedział m.in., że zastał w mieszkaniu Michała F. dwóch kolegów, a 30-latek już leżał zakrwawiony na podłodze. Oskarżony obiecał kompanom, że ich nie wyda. Po odwróceniu ciała Michała F. stwierdził, że jeszcze żył. Przez chwilę Łukasz P. miał się zastanawiać nad wezwaniem karetki pogotowia, ale ostatecznie zrezygnował z tego, obawiając się, że zostanie posądzony o udział w przestępstwie.
23-latka obciążają wyniki badań DNA
Prokuratorzy nie dali jednak wiary treści listu. Mówili, że dowody, którymi dysponują, wskazują na 23-latka. Za sprawstwem 23-latka przemawiają m.in. wyniki badań śladów DNA oraz śladów krwi znalezionych na miejscu zdarzenia. Wskazały one jednoznacznie, że w miejscu zbrodni przebywała tylko jedna osoba, Łukasz P.
Biegli psychiatrzy wydali opinię, w której stwierdzili, że "jeśli to podejrzany dopuścił się zabójstw, to był w momencie ich popełnienia poczytalny". Ponadto psychiatrzy badający 23-latka dopatrzyli się wówczas u niego cech wskazujących na "nieprawidłową osobowość antyspołeczną". Śledczy nie chcieli jednak mówić o innych szczegółach dotyczących stanu zdrowia psychicznego mężczyzny.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ws / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24