Porwała ich fala. Zginęli wszyscy: 14-letni Kacper, młodszy o rok Kamil i 11-letnia Zuzia. Najwyższa Izba Kontroli skontrolowała plażę w Darłówku, na której w zeszłe wakacje doszło do tragedii. Teraz informuje o nieprawidłowościach.
Jak tłumaczyła później w opublikowanym oświadczeniu rodzina, mama dzieci poszła z najmłodszym dwulatkiem na wydmy. Kąpiącej się trójce miał przyglądać się ich tata. W pewnym momencie dzieci zniknęły. Prawdopodobnie porwała je fala. Rodzice powiadomili ratowników. Tego dnia udało się wyciągnąć jedynie 14-latka. Po reanimacji chłopiec został przetransportowany do szpitala. Niestety w nocy zmarł.
Po tym dramacie Najwyższa Izba Kontroli przeprowadziła doraźną kontrolę, podczas której inspektorzy sprawdzali, na ile bezpieczni są plażowicze. Wnioski?
- Organizacja kąpielisk nie zapewniała jednolitego poziomu bezpieczeństwa na całym obszarze objętym nadzorem ratowników - informuje Krzysztof Kwiatkowski, prezes NIK.
Luki w sprzęcie, złe oznakowanie
W przedstawionym właśnie raporcie Izba zwraca uwagę na to, że w niektórych miejscach ratownicy nie mieli wystarczająco dużo sprzętu.
- Na kąpieliskach brakowało kilku rzutek ratunkowych i zestawów do nurkowania, a na miejscach okazjonalnie wykorzystywanych do kąpieli także kilku łodzi, lin asekuracyjnych, zestawów do nurkowania i kół ratunkowych - informuje Kwiatkowski.
Oprócz tego inspektorzy zaznaczyli, że oznakowanie plaż było nieczytelne. Przy wejściu na jedną z nich turyści byli witani tablicą informacyjną. - Umieszczono tam znak A1 "kąpiel zabroniona” z napisem "Zakaz kąpieli". Pod tym znakiem umieszczono napis "Czarny punkt wodny" z piktogramem przedstawiającym tonącego, a poniżej napis: "Przypadki utonięć". Na samym dole tablicy znajdował się napis "55 m" ze strzałkami skierowanymi w prawo i w lewo - wylicza Kwiatkowski. I zaznacza, że odbiorcy mogli nie być pewni, co tak naprawdę z tych wszystkich znaków wynika.
Tu chronieni, tam nie
Według NIK, plaża w Darłówku została podzielona na kilka stref. W 2018 r. miasto wyznaczyło na niej kąpielisko o długości 800 m, a na nim strefy strzeżone i niestrzeżone. Miejsca strzeżone przeplatały 4 strefy niestrzeżone, po 75 m każda, umieszczone pomiędzy stumetrowymi strefami strzeżonymi.
Tę "przeplatankę" wymusiły oszczędności. Burmistrz Darłowa tłumaczył, że chodziło o to, żeby zapewnić bezpieczeństwo na jak największym terenie. Jednocześnie brakowało środków na to, aby cała plaża była dozorowana.
Burmistrz tłumaczył kontrolerom NIK, że podział plaży sprawił, że ratownicy obserwowali także strefy niestrzeżone, co jego zdaniem podwyższało poziom bezpieczeństwa na całym terenie.
- W ocenie NIK taka organizacja nie zapewniała jednolitego poziomu bezpieczeństwa na całym obszarze kąpielisk - mówi Krzysztof Kwiatkowski.
Przy okazji kontroli w Darłowie NIK przyjrzała się też bezpieczeństwu w Sopocie. Tam stwierdzono drobne uchybienia, które miały nie wpływać na bezpieczeństwo kąpiących się.
Śmierć dzieci
Dramat z 14 sierpnia jest badany przez śledczych z Prokuratury Rejonowej w Koszalinie. Postępowanie jest prowadzone w kierunku narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia trojga dzieci przez osoby, na których ciążył obowiązek opieki nad nimi.
Śledztwo dotyczy także nieumyślnego spowodowania śmierci dzieci. Oba czyny zagrożone są karą więzienia do 5 lat. Nikt nie usłyszał zarzutów. Kontynuowane są czynności mające wyjaśnić okoliczności zdarzenia. Przesłuchano wielu świadków, w tym rodziców dzieci.
Autor: bż / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: tvn24