NBP wydał kolejną monetę z serii "Polskie Okręty". Kuter rakietowy ORP "Gdynia", który doczekał się pamiątkowej dwuzłotówki, ma wyjątkowo ciekawą historię.
Przed budynkiem NBP już w środę ustawiała się kolejka chętnych do jej kupna. Kolekcjonerzy czekali nawet od 6 rano. Zbudowany pół wieku temu w tajemnicy ORP Gdynia wodowany był bez matki chrzestnej, ale jej załoga dorobiła się... córki. Załoga okrętu zaopiekowała młodą dziewczyną, która straciła rodziców. Marynarze utrzymywali ją z własnych pieniędzy, założyli jej nawet i regularnie zasilali książeczkę mieszkaniową.
Pod marynarską opieką
Jak opowiada kmdr Maciej Drogosiewicz, jeden z dowódców okrętu, o dziewczynce dowiedzieli się dzięki współpracy z hufcem harcerskim w Kościerzynie. – To była przykra historia, ona straciła oboje rodziców. Wychowywali ją dziadkowie, więc my chcieliśmy jakoś pomóc – mówi Drogosiewicz. – Wróciliśmy na okręt i zrobiliśmy zebranie załogi. Postanowiliśmy, że co miesiąc będziemy się składać i wpłacać pieniądze na jej książeczkę mieszkaniową. Co roku robiliśmy jej prezent na urodziny, wtedy składali się z nami też marynarze z innych okrętów – dodaje.
Były dowódca okrętu przyznaje, że była to wyjątkowa sytuacja i nie zna drugiej takiej historii: - Taka po prostu była u nas atmosfera. Rodzinna. Tu każdy, kto miał jakiś problem mógł liczyć na pozostałych, trzymaliśmy się razem – przyznaje.
- Dokończyliśmy swoją misję, wiem że załoga wspierała dziewczynę do jej 18-tych urodzin – dodaje.
„Na urodziny dostałam rower. Wszyscy mi zazdrościli”
- Miałam 9 lat. Pewnego dnia babcia z dziadkiem, którzy się mną zajmowali ubrali mnie ładnie w harcerski mundurek i pojechaliśmy na okręt. Wtedy nie bardzo wiedziałam co się dzieje, niewiele też pamiętam – przyznaje Mariola Skotarczak, która była podopieczną marynarzy ORP "Gdynia".
Jak mówi, dostała tam zdjęcie okrętu w ramce i wtedy zaczęła się jej przygoda. – Najbardziej pamiętam rower, który od nich dostałam. Wszyscy mi go zazdrościli, miał przerzutki, wtedy nikt takiego nie miał – dodaje z uśmiechem pani Mariola.
- Koleżanki powtarzały, że też by tak chciały. Ja im wtedy tłumaczyłam, że przecież oni mają rodziców i to jest cenniejsze – mówi "córka okrętu" .
Wielkie przeżycie
Pozostały wyjątkowe wspomnienia. – To było wielkie przeżycie. Trudno to określić. Pamiętam jak oni wszyscy stali na baczność, jak razem jedliśmy obiad – mówi Mariola Skotarczak.
Jak dodaje, jej życie też jest związane z morzem. – Moje dzieci dobrze znają tę historię. Syn jest drugim oficerem podobnie jak mąż – dodaje.
30 lat pod polską banderą
ORP "Gdynia" został zbudowany w stoczni rzecznej w Rybińsku nad Wołgą, na terenie ówczesnego ZSRR. Służbę pod polską banderą rozpoczął 7 września 1965 r. Miał 38,6 m długości i 7,6 m szerokości. Jego wyporność standardowa wynosiła 172 tony. Mógł rozwinąć prędkość do 37 węzłów. Jego załogę stanowiło 30 osób.
Był dobrze, jak na tamte czasy, uzbrojony: dysponował czterema wyrzutniami pocisków rakietowych P-15 Termit, wyrzutnią przeciwlotniczych kierowanych pocisków rakietowych Strzała-2M oraz dwiema armatami morskimi kalibru 30 mm AK-230.
Okręt został wycofany ze służby 1 marca 1995 r.
Autor: ws//kv/k / Źródło: TVN24 Pomorze