Pan Mariusz porządkował teren pola namiotowego w Ińsku (Zachodniopomorskie), gdy nagle spod korzenia ściętego drzewa wyjrzała butelka. W niej znajdował się list z przeszłości – wiadomość od grupy przyjaciół. Bawili się w tym miejscu pół wieku wcześniej. Udało się nam ich odnaleźć. Spotkali się ponownie.
Pan Mariusz Milewski, dzierżawca pola kempingowego na cyplu w Ińsku, znalazł dwie pożółkłe kartki papieru w butelce – pierwsza datowana na 24 czerwca 1968 roku, kolejna została napisana rok później. Na obu lista osób. Nazwiska w większości się powtarzają.
Żartobliwa wiadomość
Starsza jest bardziej lakoniczna – jakby paczka znajomych jeszcze nie była tak zgrana, a czas spędzony nad jeziorem nie był tak szalony. W liście czytamy: "Od dnia 24.06.1968 r. przebywali na biwaku w Ińsku:" i tu lista 10 nazwisk. I dalej: "Którzy po wielu przygodach i tarapatach opuścili Ińsko z wielkim żalem i bólem w sercu spowodowanym kłopotami natury finansowej w dniu 5.VII.68 r.".
Drugi list pełen jest już dowcipnych uwag, żartów i entuzjazmu. Listę 11 osób tym razem uzupełniają prześmiewcze pseudonimy przypominające indiańskie imiona – "Okrągła Chmurka", "Wrzeszcząca Buła", "Bladolica Lola" czy "Afrykański Truciciel". Pojawiła się też wskazówka – autorzy wiadomości napisali, że są „rodem ze Szczecina”, a nawet wskazali dzielnicę – Pogodno.
- Pomyślałem, że warto byłoby do tych osób dotrzeć i zaprosić ich nad Ińsko na 50-lecie ich wizyty – mówi pan Mariusz, który do sprawy podszedł bardzo emocjonalnie. Urodził się bowiem w Ińsku, dokładnie sześć dni przed pierwszą wizytą grupy znajomych ze Szczecina.
Wracają wspomnienia...
Opublikował więc zdjęcia listów oraz butelki na profilu społecznościowym. Sprawą zainteresowały się media i udało się – odezwała się pierwsza osoba, córka dwojga uczestników pikniku sprzed półwiecza – pani Lilianny oraz pana Mirona, który niestety zmarł jakiś czas temu.
- Gdy córka mi o tym powiedziała, to był jak sen – opowiada nam pani Lilianna. – Nie mogę uwierzyć, że minęło już 50 lat – dodaje. Przyznaje także, że część grupy, która wówczas bawiła się w Ińsku, wciąż trzyma kontakt. – Ta przyjaźń trwa do dzisiaj – opowiada nam.
Spotykamy się także z trojgiem innych uczestników pikników - małżeństwem Krystyną i Tadeuszem Piotrowskimi oraz Januszem Awdymiszecem. Wszyscy trzymają wciąż kontakt z panią Lilianną. Wracają do nich wspomnienia.
- Pamiętam, że mieliśmy dwie gitary. Organki chyba też. I na pomoście organizowaliśmy potańcówki. Przebojem wtedy było "Hello Mary-Lou" – opowiada pan Janusz i zaczyna nucić melodię. – Jak żona mi powiedziała o znalezieniu listu, to byłem zaskoczony. To były miłe emocje, miłe wspomnienia – rozmarza się pan Tadeusz.
Wszystko przyjmowali z radością
- Byliśmy młodzi. Rozśpiewani i wciąż się śmialiśmy – mówi pani Krystyna. Zresztą sama ma pseudonim w liście "Łzawy Brykiecik", bo, gdy się śmiała, zawsze leciały jej łzy. A "Brykiecik", bo miała wówczas czarne włosy.
Pani Lilianna ma nadaną ksywę "Bladolica Lola". – To dlatego, że mam jasną cerę i mocno się nie opalam, stąd koleżanki tak wymyśliły – wyjaśnia.
Wspominają jeszcze, że warunki były co prawda spartańskie, ale każde niepowodzenie przyjmowało się radośnie. Nawet deszcz zalewający im namioty.
Pomysł napisania listu i zakopania go w butelce narodził się spontanicznie podczas jednego z ognisk. Następnego roku był kontynuowany. Kolejnego pikniku już niestety nie było. Część osób pozakładała rodziny, część wyjechała. Z niektórymi kontakt się urwał. - Część odeszła na piknik do pana Boga – roni łzę pan Janusz.
Teraz jest szansa, by znów spotkać się nad Ińskiem. Znalazca butelki, pan Mariusz, zaprasza całą paczkę z Pogodna na rocznicę ich pierwszego pikniku.
- Na pewno przyjedziemy. Szukamy wszystkich, którzy wtedy z nami byli, a z którymi kontakt się urwał – mówi pani Lilianna.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Na Cyplu W Ińsku